Dla większości z nas epidemia koronawirusa i związane z nią ograniczenia są bardzo trudnym przeżyciem. Psychologowie przewidują, że skutkiem ubocznym obecnego stanu rzeczy może być wzrost zachorowań na depresję i inne zaburzenia, np. lękowe.
Istnieją jednak ludzie, którzy obecny czas będą wspominać z rozrzewnieniem. Taką osobą jest Blanka Lipińska, która przeżywa aktualnie cudowny stan zakochania. Wiosna w jej sercu zapanowała na długo przed przyjściem tej prawdziwej, a konkretnie, gdy zaczęła romansować z Baronem. Od tamtej pory spędza "narodową kwarantannę" z ukochanym w domu i z jej relacji na Instagramie wynika, że świetnie się bawi, a najchętniej chyba nie wychodziłaby z łóżka.
Wyjątkowo jednak najnowsza relacja na InstaStories "pisarki" nie dotyczy randkowania z "Barusiem" w salonie, a wizyty w domu rodziców. Blanka pochwaliła się kolekcją swoich starych zdjęć z dzieciństwa i z czasów, gdy była jeszcze naturalna.
Blanka, Blanka, Blanka... Tu muszę przyznać, że naprawdę byłam urocza. Gruba, ale urocza - stwierdziła.
Przy okazji Lipińska pożaliła się, że próbuje się zmusić do czytania książki (nie swojej) i pierwszy raz od tygodnia umyła głowę.
Przypomnijmy, że Blanka wielokrotnie w wywiadach przyznawała, że ważyła kiedyś 84 kilogramy przy wzroście 160 centymetrów, a do chudnięcia mobilizowała się zawsze, gdy "polowała na faceta". Baruś już upolowany, więc obecnie może sobie chyba odpuścić diety. Zresztą sama niedawno ogłosiła, że na kwarantannie przytyła już cztery kilogramy.
Przypomnijmy: Zszokowana Blanka Lipińska biadoli na Instagramie o konsekwencjach uczt z "Barusiem": "Przytyłam 4 kg. NAJGORZEJ"
Do twarzy jej z dodatkowymi kilogramami?