Byłam w takiej samej sytuacji, jak ludzie z którymi rozmawiał Rafał Betlejewski. Każdy dzień to obawa, czy będę mieć na czynsz i życie. On tego nie rozumie, sam nie był w takiej sytuacji - powiedziała Justyna Samolińska.
Komentuje w ten sposób "prowokację" Rafała Betlejewskiego, którą zrealizował "na potrzeby oglądalności" swojego programu. Dziennikarz postanowił wykorzystać zdesperowanych bezrobotnych z Radomia, którzy od bardzo dawna poszukują pracy. Aktorzy wynajęci przez Betlejewskiego oferowali im pracę przemytnika ludzi oraz dilera. Prowadzący tłumaczył potem, że "robił tylko to, co naprawdę zdarza się podczas rozmów kwalifikacyjnych".
Justyna Samolińśka, tłumaczy, że Betlejewski nigdy nie doświadczył bezrobocia, dlatego nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swojego działania. Działaczka partii Razem, przyznała, że sama przez jakiś czas była bezrobotna i wie, co to oznacza:
Szukałam pracy i wiem jakie to uciążliwe i upokarzające zajęcie. Mimo, że teoretycznie nie masz zajęcia, to przeglądanie ofert jest strasznie czasochłonne. Oferowane warunki nie są w stanie zapewnić nam przeżycia. Każdy dzień to obawa czy będę mieć na czynsz i życie. Słyszymy, ze nie jesteśmy dość dobrzy. Wysyłamy sto CV, a odpowiadają nam tylko na jedno. Człowiek idzie na rozmowę o prace, z przekonaniem, że może tym razem się uda, a tymczasem to show, w którym chodzi o oglądalność. Ludzie mają pieniądze przeznaczone na bilet, jazda po mieście generuje ogromne koszty. Rafał Betlejewski tego nie rozumie, o sam nie był w takiej sytuacji.