Profesor Bogdan Chazan przyznał, że wykonywał kiedyś aborcje, jednak potem przeszedł na stronę środowisk radykalnie antyaborcyjnych. Dwa lata temu ginekolog został zwolniony ze stanowiska szefa warszawskiego Szpitala św. Rodziny za zmuszenie kobiety do urodzenia dziecka bez mózgu, z wodogłowiem, brakiem części kości czaszki, powiek oraz nosa i wypłyniętymi gałkami ocznymi. Dziecko po 10 dniach pobytu w szpitalu zmarło. Lekarz wyjaśnił jednak w oświadczeniu, że cieszy się z tego, bo jego sumienie jest ważniejsze.
Od tego momentu w mediach zaczęło pojawiać się coraz więcej głosów pacjentek bezwzględnego ginekologa, które opisywały spotkanie z profesorem jako "traumę na lata". Chazan odmawiał kobietom wykonywania aborcji, powołując się na klauzulę sumienia, mimo poważnych uszkodzeń płodu.
Justyna Samolińska w rozmowie z nami opowiedziała o pacjentce profesora, którą poznała podczas Czarnego Protestu. Kobieta twierdzi, że nie została poinformowana, że ciąża którą nosi jest obciążona bardzo poważnymi wadami. Samolińska dodaje, że była pacjentka Chazana nie jest w stanie pogodzić pracy z opieką, którą wymaga jej dziecko:
Osobiście poznałam pacjentkę Chazana na naszej demonstracji pod Sejmem. Ta pani chciała opowiedzieć o trudnym losie osób, które mają dzieci z niepełnosprawnością. Bogdan Chazan nie powiedział jej, że ciąża którą nosi jest obciążoną bardzo poważnymi wadami. Poprosiła o zdjęcie USG, bo chciała powiesić je sobie na lodówce, bardzo cieszyła się, że jest w ciąży. Profesor Chazan powiedział, że popsuła mu się maszyna i nie może wydrukować jej zdjęcia. Lekarz, który okłamuje własne pacjentki, dla mnie nie powinien być lekarzem. Ta pacjentka nie jest w stanie pogodzić pracy z opieką nad dzieckiem. Nie dostaje od państwa żadnej pomocy. To wsparcie jest żałośnie niskie.