Sandra Kubicka liczyła chyba na to, że jej nowa "wakacyjna" fryzura zostanie przyjęta przez internautów z nieco większym entuzjazmem. Zadowolona modelka pochwaliła się metamorfozą i szumnie ogłosiła, że zaplotła warkoczyki, by zadawać szyku na egzotycznych wakacjach. Celebrytka nie zdążyła jeszcze polecieć na upragniony urlop, a w sieci już zawrzało... Większość fanów zwyczajnie nie było pod wrażeniem nowej fryzury, o czym świadczy jeden z najpopularniejszych komentarzy pod zdęciem Kubickiej: "Jezu Sandra, nie rób tego więcej!".
Pojawiły się też bardziej merytorycznej głosy krytyki. Celebrytka została oskarżona o przywłaszczenie kulturowe, czyli przyjęcie elementu kultury mniejszości (często opresjonowanej) przez członka kultury dominującej. Szczególnie wyczulone są na to mniejszości w Stanach Zjednoczonych, co "światowa" Kubicka raczej powinna wiedzieć.
Mieszkałaś tyle czasu w Stanach, a nie wiesz co to cultural appropriation?
Co za bzdura z tymi włosami... Cultural appropriation się kłania - pisali internauci.
Modelka zaczęła się tłumaczyć chyba w najgorszy możliwy sposób.
A jak jeździliście do Egiptu jako małe dzieci z rodzicami i robiliście warkoczyki na wakacjach, to było ok. AHA - skomentowała dość infantylnie.
Wątłą argumentację wytknął jej jeden z obserwatorów.
Twoje tłumaczenie nie ma sensu. Zrobienie sobie tej fryzury jako dziecko w latach 90., które nie jest świadome tego, co oznacza przywłaszczenie kulturowe i jaki ma wpływ, jest zupełnie czymś innym niż zrobienie sobie tego w 2022 roku, będąc dorosłą kobietą i zdając sobie sprawę z tego, jak wiele osób zmaga się z dyskryminacją nosząc tę fryzurę - napisał internauta.
Myślicie, że Kubicka żałuję, że zrobiła sobie fryzurę "na Barona"?