Popularność Instagrama sprawiła, że szeroko pojęci influencerzy chcą nam wcisnąć już niemal wszystko. Celebrytki mają "swoje" linie kosmetyków i ubrań, a także - coraz częściej - suplementów diety, które przedstawiają jako cudowne remedium na wszystkie problemy.
Jedną z gwiazd sieci, która wzięła się za suplementy, jest Sandra Kubicka. Modelka oferuje tabletki, które nazwała "feminine health". To właśnie one zwróciły uwagę innej influencerki, Katarzyny Daniłko, która działa w sieci jako "Pani od jakości". Daniłko ma prostą i szlachetną misję: regularnie prześwietla popularne marki, prosząc o opinię różnych ekspertów. Zajmowała się między innymi składem ubrań z popularnych sieciówek, ale też wzięła pod lupę firmę reklamowaną przez Natalię Siwiec. Dopiero analiza składu tabletek od Kubickiej sprawiła, że o Daniłko zaczyna być głośno. Dlaczego? Sandra wysłała influencerce... przedsądowe wezwanie zapłaty, w którym określiła, że ta rozpętuje "akcję hejterską".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Być może Sandrze nie spodobała się ocena jej suplementów. Daniłko zwróciła w niej uwagę na coś absolutnie podstawowego: suplement diety to nie lek (który musi być zarejestrowany i wprowadzony do obiegu), a dzięki lukom prawnym właściwie każdy może "produkować" różne tabletki, które potem wciska ludziom jako cudowne substancje. Eksperci powołani przez "Panią od jakości" ocenili suplementy Kubickiej jednoznacznie: podobne tabletki (ale pełnoprawne leki) można dostać w aptece, i to kilka razy taniej.
Nic odkrywczego - kwas foliowy + probiotyk, mało tego, literatura podana przy produkcie na stronie nie dotyczy w ogóle tego suplementu - czytamy w analizie tabletek Kubickiej. Nazywanie tego produktu produktem kobiecym jest nieporozumieniem. W składzie nie ma probiotyku stricte ginekologicznego. To suplement, nie lek! Nie przeszedł badań klinicznych. Nie wiemy, co jest w środku. Na rynku znajdziemy dużo lepsze produkty o statusie leku. (...) Pamiętaj: Instagram nie jest apteką, a celebryci to nie farmaceuci! Staraj się kupować w aptekach produkty o statusie leku, a wcześniej diagnozuj problem u lekarza lub specjalisty!
Za ten post Katarzyna Daniłko otrzymała od prawników Kubickiej dwa (!) przedsądowe pisma: jedno dotyczy spółki Sandra&CO Sp.z.o.o., drugie bezpośrednio modelki. Adwokat Kubickiej domaga się 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia za publikacje o spółce oraz 150 tysięcy złotych (!) tytułem "naruszenia dóbr osobistych" influencerki. Co ciekawe, pisma przyszły na adres prywatny Daniłko, chociaż nigdzie go nie podawała.
Pomijając absurd samego wystawienia takiego "pisma przedsądowego", warto zwrócić uwagę na argumentację prawników Kubickiej. Ich zdaniem post Daniłko to "akcja hejterska mająca na celu zdyskredytowanie Pani Sandry" i "zniechęcenie klientów do nabywania produktów spółki". Podkreślmy, że Daniłko nie prowadzi podobnej działalności, a po prostu postanowiła poprosić o opinię ekspertów i certyfikowanych farmaceutów. Najwyraźniej według Sandry to już "akcja hejterska".
"Pani od jakości" pokazała jeszcze na Instagramie wiadomość, jaką otrzymała od samej Kubickiej, najwyraźniej w sierpniu, gdy opublikowała post o suplementach. Przeczytajcie fragment: "Czasami lepiej zachować pewne zdania dla siebie, niż sprawić ludziom przykrość. Widać i czuć bardzo dużo jadu z Twoich ust, chociażby w poście o willach... Rozumiem, że może Cię boleć, że ktoś ma więcej niż Ty, ale są sposoby, żebyś mogła sobie z tym lepiej radzić, np. praca z terapeutą".
Tak, dobrze widzicie: Sandra Kubicka w odpowiedzi na merytoryczną analizę swoich produktów zasugerowała Daniłko pójście do terapeuty, bo ta na pewno zazdrości jej sukcesu.
"Pani od jakości" zdecydowała się na publikację screenów wezwań od Kubickiej, co zrobiła, jak sama podkreśla, po konsultacji ze swoim prawnikiem.
(...) Jeśli każde zdanie "nie po myśli" marki ma prowadzić w Polsce do procesu sądowego… to ja nie chce żyć w takim kraju! Publikuję to abyście mogli zobaczyć na własne oczy, jak wygląda mówienie prawdy w Polsce! (...) - podsumowała Daniłko.
"Pani do jakości" opisała całą sprawę ze szczegółami na swoim Instagramie, gdzie zamieściła też odpowiedź swoich prawników. Zachęcamy do przeczytania.