Od kilku tygodni głównym tematem rozgrzewającym nagłówki na całym świecie jest koronawirus. Spragnione sensacji media rzuciły się na zalążki epidemii z Chin z prędkością światła, wywołując tym samym międzynarodową panikę. Coraz więcej gwiazd decyduje się poruszyć sensacyjną kwestię, publicznie przestrzegając fanów przed śmiercionośną plagą powodującą infekcję układu oddechowego.
Jedną z takich "moralizatorek" okazała się Jessica Mercedes, która ostatnie dni spędziła na Tygodniu Mody we Włoszech (gdzie od kilku dni liczba zachorowań na koronawirusa wciąż rośnie). W serii nagrań opublikowanych na Instagramie oburzona blogerka wyjawiła, że Polacy bagatelizują problem i nie stosują środków ostrożności w postaci masek, przebywając na lotnisku.
Nieco inną strategię przyjęła koleżanka z branży Kirschner, Joanna Horodyńska. We wtorek 44-latka udostępniła na swoim profilu relację, gdzie widać, jak objuczona walizkami wsiada do pociągu z Mediolanu do Paryża. Fashionistka wytłumaczyła, że w związku z panującym koronawirusem znacznie bezpieczniej będzie dostać się do stolicy Francji pociągiem niż samolotem. Przy okazji uspokoiła obserwatorów, zapewniając, że "nie trzeba panikować, ponieważ, we Włoszech wciąż można zjeść kolację w restauracji i kupić kapelusz".
Żeby było ciekawiej, swoje trzy grosze w sprawie postanowiła dorzucić inna znana modnisia, Sara Boruc, która w tym roku odpuściła sobie wielkie wydarzenie. Celebrytka stwierdziła, że w związku z niepokojącymi okolicznościami święto świata mody zagraża powszechnemu bezpieczeństwu. W końcu wszystkie fashionistki przeniosły się teraz do Francji z Włoch, gdzie do tej pory odnotowano 322 przypadki zakażeń koronawirusem (z czego 11 osób zmarło).
"Niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego Tygodnie Mody w ogóle się odbywają?" - zapytała wzburzona. "Paryż nie jest najlepszym pomysłem, biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy jadą tam z Mediolanu..."
Ma rację?