Choć od kilkunastu dni trwa rosyjska agresja na terenach Ukrainy, paryski Tydzień Mody odbył się zgodnie z planem, a na miejscu pojawiło się wiele światowych gwiazd. Francuską stolicę postanowili odwiedzić także Polacy, w tym Anna i Robert Lewandowscy, którzy na miejscu okazali solidarność z naszym wschodnim sąsiadem.
W Paryżu pojawiła się też Sara Boruc z siostrami, czym sama pochwaliła się na Instagramie. Na jej profilu mogliśmy zobaczyć rodzinne zdjęcia z wyraźnie zachwyconymi Nadią i Ines. Wcześniej w rozmowie z nami obnażyła też hipokryzję w branży.
Ja też jestem w Paryżu, robię fittingi, mam spotkania z kupcami, chodzę na pokazy. Robię swoje. Tak, jak inni chodzą do swojej pracy. Słabe to, że widzę różne koleżanki celebrytki w Paryżu na pokazach, a na ich Insta i Stories ani wzmianki. Za to wieczne zbiórki i prośby, i udają, że ich nie ma. Dodam, że z pracą nie ma to nic wspólnego. Wolę to niż wieczną hipokryzję i robienie tego, co wypada - mówiła nam Sara.
Relacja Sary z Paryża wzbudziła jednak wśród jej obserwujących sporo emocji. Jedni po prostu gratulowali celebrytce wizyty w Paryżu i obracania się wśród sław, inni z kolei wyraźnie krytykowali postawę Boruc.
Wspomniane komentarze chyba nie umknęły Sarze, która postanowiła odnieść się do słów krytyki w oświadczeniu na Instastories. Celebrytka napisała, że potrzebowała odskoczni od problemów, a goszczenie w tym czasie w Paryżu to jej praca.
Moda mnie resetuje. Do tego to moja praca. Muszę się skupiać na dobrym i pozytywnym, bo inaczej zwariuję. Mam trójkę dzieci, które czytają i odczuwają moje emocje. Przykro mi, jeśli kogoś to razi - czytamy.
Co więcej, Boruc uważa się za osobą "prostolinijną" i twierdzi, że warto pomagać, a nie tylko mówić o pomocy.
Zawsze byłam szczera i prostolinijna. Myślę, że ci, co są tu ze mną od dawnam to wiedzą i wyczuli też, jakim jestem człowiekiem. Z pomocą jest tak, że nie trzeba o niej mówić, a jej dokonywać... - zakończyła swoją odezwę Sara.