Gdy nie jest akurat zajęta byciem wypraszaną z poznańskich restauracji, Sara Boruc lwią porcję swego wolnego czasu poświęca na redagowanie postów i dopieszczanie zdjęć, które z namaszczeniem publikuje następnie na Instagramie. W przeciwieństwie do większości koleżanek ze środowiska WAGs, Boruc nie ma jednak żadnych skrupułów przed chwaleniem się w sieci wizerunkiem swych dzieci. Najczęściej przywilej ten trafia na rocznego Noah, gdyż, jak przyznała sama Sara, chłopiec nie może jeszcze protestować.
Maluch jest absolutnym ulubieńcem wszystkich fanek Sary. Niektóre panie polubiły go do tego stopnia, że zaczynają martwić się o sposób, w jaki blogerka odchowuje syna. Jedna z użytkowniczek sieci postanowiła wyrazić swoje zaniepokojenie pod zdjęciem, które zostało umieszczone na profilu Boruc w ostatni piątek. Widzimy na nim rozczochranego Artura Boruca, który razem z synkiem wpatruje się w ekran telefonu.
Pani Saro, nie chcę, aby Pani negatywnie odebrała mój komentarz, nie mam na celu Pani pouczania czy siania mowy nienawiści, ale jako terapeuta mam obowiązek informowania. Kieruję do Pani serdeczną prośbę, proszę, jeżeli oczywiście ma Pani czas i ochotę poczytać o wpływie wysokiej technologii na dzieci do 13 roku życia. To bardzo ważne, a świadomość w tym temacie, jak widzę, jest zatrważająco mała - skomentowała podająca się za ekspertkę fanka.
Tym razem niestroniąca na co dzień od internetowych przepychanek Sara Boruc postanowiła podejść do zagadnienia wyjątkowo dyplomatycznie.
Znam temat, ale dziękuję za komentarz. Noah uwielbia oglądać jeden teledysk, więc to są trzy minutki dziennie i na tym kończymy - wytłumaczyła na spokojnie.
Jej opanowanie zostało docenione przez znerwicowaną instagramerkę.
Dziękuję bardzo za tak miłą odpowiedź. Bardzo mnie to cieszy, że zna Pani temat. Tak przypuszczałam. Uważam Panią za inteligentną kobietę. Wszystkie złośliwe komentarze ukazują jedynie ignorancję - odpowiedziała.
Uważacie, że Sara zgrabnie wybrnęła z tej sytuacji?