9 listopada na Netfliksa powrócił jeden z największych hitów platformy streamingowej - serial "The Crown", opowiadający o zawiłych losach rodziny królewskiej. Na wtorkowej premierze 5. sezonu show nie mogło zabraknąć wszystkich odtwórców ról royalsów, w tym m.in. wcielającej się w księżną Dianę Elizabeth Debicki oraz serialowej "królowej Elżbiety", Imeldy Staunton.
Podobnie jak w przypadku poprzednich odsłon kontrowersyjnej produkcji również i tym razem przedstawione w serialu historie niestety niewiele mogą mieć wspólnego z rzeczywistymi zdarzeniami. To, że produkcja jedynie częściowo opiera się na faktach historycznych, postanowiła skrytykować ostatnio Judi Dench.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzeba przyznać, że w najnowszej odsłonie "The Crown" scenarzyści wykazali się ułańską fantazją, sugerując, że za nieszczęście sprzed 30 lat mogła odpowiadać... księżna Diana. Serial odtworzył słynny pożar z 20 listopada 1992 roku, kiedy to 115 pokoi znajdujących się w prywatnej kaplicy królowej Wiktorii zostało zniszczonych w płomieniach, które zostały wzniecone przez wadliwe reflektory. Odbudowa zamku zajęła pięć lat.
Wiadomo już, że w kolejnych odcinkach zostaną ukazane wydarzenia z 1992 roku okrzyknięte przez prasę jako "Annus horribilis"(łac. "okropny rok"). To właśnie wtedy rozpadły się trzy małżeństwa dzieci królowej, do księgarni trafiła skandalizująca książka "Diana: Her True Story". Można odnieść wrażenie, że rzeczywiste wydarzenia nie były jednak dla scenarzystów wystarczająco dramatyczne.
W jednej ze scen widzimy, jak grana przez Imeldę Staunton Elżbieta ze łzami w oczach patrzy, jak strażacy próbują uporać się ze śmiercionośnym żywiołem, który szalał przez 15 godzin. Następnie ukazano księżniczkę Małgorzatę spekulującą o tym, jak mogło dojść do wybuchu pożaru.
Podczas kłótni z monarchinią jej siostra wskazuje nawet palcem na różnych członków rodziny królewskiej, w tym na księżną Dianę. Małgorzata przedstawia szereg różnych argumentów, które mogły posłużyć za pretekst podpalenia dla poszczególnych podejrzanych. Sugeruje nawet Elżbiecie, że w wypadku mogła maczać palce Diana, "tak sfrustrowana po latach zaniedbań, że postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce".
W innej scenie Małgorzata insynuuje, że to Andrzej "wściekły na własną matkę" mógł wzniecić pożar.
Królowa jest matką, która doprowadziła go do przekonania, że jest niezwyciężony, podczas gdy w rzeczywistości Andrzej nauczył się, że jego główną rolą jest być upokarzanym - mówiła.
Na koniec daje do zrozumienia, że sama mogła być tą, która podłożyła ogień, mszcząc się za to, że królowa zabroniła jej poślubić Petera Townsenda, gdy oświadczył jej się w 1952 roku po porzuceniu pierwszej żony.
Myślisz, że nie mam powodu, żeby spalić dom mojej siostry? Za to, czego mi odmówiła. Peter Townsend - wysyczała księżniczka.
Tym razem przesadzili?