Sebastian Fabijański udzielił Michałowi Dziedzicowi głośnego wywiadu, w którym opowiedział m.in. o tym, co pamięta z feralnego wieczoru z Rafalalą. Cały wywiad możecie obejrzeć na naszym serwisie. W tym artykule publikujemy fragment najbardziej kluczowy dla #RafalalaGate.
To spotkanie, o którym wszyscy wiemy, miało miejsce po tym, jak byłem na koncercie. I jak normalnie narkotyków nie biorę, bo nie służą mi za bardzo, tak tego wieczora coś się ze mną wydarzyło takiego, że dałem się namówić. Nieważne co i tak dalej, nieistotne... Fizycznie było ze mną wszystko w porządku, ale z racji też tego, że po śmierci ojca biorę jeszcze leki... Prawdopodobnie połączenie tych leków z narkotykiem spowodowało, że mam blackout, nie pamiętam praktycznie nic - wyznał Fabijański w rozmowie z Pudelkiem.
Mam jakieś tam przebłyski, że jadę windą, że siedzę w samochodzie, że z kimś rozmawiam. I mogę snuć podejrzenia, jak tam trafiłem, w jaki sposób, sprawdzałem oczywiście swój telefon, ale nic mi nie pomaga, żeby dotrzeć do prawdy na ten temat. Przerażające uczucie i dla mnie bardzo trudny moment w życiu poprzez to, co się wydarzyło później. Kiedy zobaczyłem filmik, że tam byłem - dodał.
Ale skąd w ogóle ten imperatyw, żeby zadzwonić i umówić się na wizytę? - dopytywał Michał Dziedzic.
Nie mam pojęcia, nie wiem. Snuję już jakieś teorie... - odparł aktor.
Bo mówisz, że miałeś blackout, okej, ale jednak umówiłeś się, musiałeś tam dotrzeć, trafić do mieszkania, więc musiałeś być jednak trochę przytomny i trzeźwy do pewnego stopnia - zastanawiał się dziennikarz.
Mam podejrzenia, że ktoś mnie na to nakręcił. Nie pamiętam kto, no mówię ci, Kac Vegas... - dodał Fabijański.
Aktor wyznał, że dzień przed udzieleniem wywiadu spotkał się z Rafalalą i widział wszystkie nakręcone przez nią materiały. Jak zapewnia, "do niczego nie doszło".