Rafalala to bez dwóch zdań jedna z najbardziej kontrowersyjnych osobowości, które przewinęły się przez rodzimy show biznes. Aż trudno się połapać we wszystkich skandalach, które aspirująca celebrytka wywołała na przestrzeni lat. Mimo to transpłciowa gwiazda wciąż namiętnie rozkręca kolejne afery, których bohaterami niejednokrotnie byli znani panowie. Do tego grona dołączył ostatnio Sebastian Fabijański.
Po tym, jak ustalono tożsamość "znanego aktora", który pojawił się w jednym z nagrań opublikowanych przez Rafalalę, w sieci zawrzało. Jeszcze tego samego dnia 40-latka zamieściła filmik z przejażdżki BMW Seby, który raczył ją filozoficznymi dywagacjami. W odpowiedzi na pytania skonsternowanych internautów celebrytka wyjawiła w końcu, że spotkanie z partnerem Maffashion miało posłużyć jako akcja promocyjna nowego filmu pt. "Inni ludzie". O dziwo, wieść o inicjatywie Fabijańskiego była nowością nawet dla reżyserki obrazu, Aleksandry Terpińskiej.
Po rozpętaniu medialnej burzy głos w sprawie postanowił zabrać sam zainteresowany. We wtorek na instagramowym profilu gwiazdora pojawiło się oświadczenie, w którym 34-latek potwierdził, że podjął się "projektu artystycznego" we współpracy z Rafalalą bez wiedzy produkcji. Fabijański postanowił posypać głowy popiołem i wyrazić skruchę.
Sprostowanie! - zaczął Fabijański. Akcja, którą zapewne już znacie, nie była zlecona przez produkcję i dystrybutora filmu "Inni ludzie". Był to mój pomysł, który się zrodził w trakcie rozmów nad innym projektem artystycznym z Rafalalą i zupełnie spontaniczna akcja. Chciałbym jednocześnie przeprosić produkcję za to, że nie skonsultowałem swojego pomysłu.
Ps. Najważniejsze w tym pomyśle było to: "Tylko miłość jest w stanie zbawić nas od zła tego świata, jeżeli w porę potrafimy ją dostrzec. A nie potrafimy" - dodał Sebastian.
Jesteście ciekawi "projektu artystycznego" Rafalali i Sebastiana Fabijańskiego?
W najnowszym odcinku Pudelek Podcast zdradzimy kulisy starcia Królikowskiego z reporterem Pudelka oraz opowiemy o tym, kogo nie lubią Polacy. Wyjaśniamy też, dlaczego wyłączyliśmy komentarze pod artykułami o sytuacji w Ukrainie.