Sebastian Fabijański niejednokrotnie odgrażał się, że na dobre zakończył swoją przygodę z show biznesem i mediami społecznościowymi. Jak widać, ciągle mu jednak mało. W sobotni wieczór dowiedzieliśmy się, że były Maffashion zamierza wystąpić w kolejnej edycji mordobić w klatce w ramach Fame MMA. Zaznaczył przy tym, że w klatce nie zobaczymy Sebastiana Fabijańskiego, a jego "alter ego". Można więc śmiało założyć, że to kolejna odsłona artystycznych eksperymentów w wykonaniu Seby, choć należy tu pamiętać, że "promocja filmu" z Rafalalą też miała przecież być artystycznym eksperymentem, a wszyscy dobrze wiemy, jak to się skończyło.
Sebastian, chwilę po ogłoszeniu jego osoby na sobotniej gali, stanął przed mikrofonem kanału MMA - bądź na bieżąco, któremu udzielił zaledwie kilkuminutowego wywiadu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak dowiadujemy się z rozmowy, jeszcze przed odbyciem pierwszego treningu Sebastian nie ukrywa, że do całego przedsięwzięcia podchodzi z pewnym dystansem.
Tak naprawdę ja to robię nie dla tych dziewięciu minut walki samej w sobie, tylko dla tego wszystkiego, co jest wokół. Cały czas czuć, sprawdzać, jak to działa. To jest taki trochę dla mnie eksperyment para-socjologiczny. [Chcę] zobaczyć, gdzie to aktorstwo sięga i czy ja jestem w stanie zrobić tak, że ci ludzie naprawdę niemalże uwierzą, że ja fiu-fiu - zagwizdał sugestywnie, kręcąc dłonią wokół ucha.
Dalej dowiadujemy się, że Sebastian wszedł we współpracę z Fame MMA, aby zaspokoić swój "twórczy niepokój".
Ja mam zawsze tak, że lubię trochę totalnie wyskakiwać z szuflad. Gdy ludzie już myślą, że jestem aktorem, to nagle zacząłem robić rap. Gdy już myślą, że jestem aktorem i raperem, to wyreżyserowałem swój film. (…) To pewien niepokój twórczy. (…) Na dzisiaj się czuję tutaj totalnie nieswojo. Nie u siebie. Jakbym pierwszy raz na plan przyszedł filmowy.
Zaraz potem aktor potwierdza jednak, że najbardziej przekonującym argumentem okazały się finanse. Pokaźną sumę oferowaną mu za ceregiele w klatce Seba planuje najwyraźniej zainwestować w przyszłość swojego syna.
Mam nadzieję, że przynajmniej krzywdy sobie nie zrobię, na tyle, żebym mógł dalej robić rzeczy, które robię i przede wszystkim dla mojego syna. Nie ukrywam, że to też jeden z powodów, dla których tu jestem. Chęć ustabilizowania też finansowo życia dla niego, żeby to… to jest, wiesz, dla mnie aktualnie najważniejsze. Mam nadzieję, że Bóg mi pozwoli to zrobić tutaj z godnością - opowiada Fabijański, zupełnie jakby dopiero co nie odebrał z salonu porsche za grubo ponad pół miliona złotych.
Po pytaniu o potencjalnych przeciwników do walki Sebastian natychmiast skręcił w swój ulubiony w ostatnich latach temat - sztucznie rozdmuchany konflikt z Quebo.
Wiadomo, że ludzie by chcieli zobaczyć moją walkę z Jakubem Grabowskim (Quebonafide - przyp.red.). A czy do niej dojdzie? Zobaczymy. Ten konflikt dla mnie od początku był jakiś taki, wiesz, konwencjonalny. Dlatego ja zrobiłem jakąś tam parodię, ludzie tego nie kupili. Ludzie są strasznie serio w tym wszystkim