Nie da się ukryć, że nasz kraj był do tej pory oszczędny, jeśli chodzi o sukcesy w Konkursie Piosenki Eurowizji. Najwyższą lokatą Polski pozostaje dotąd drugie miejsce Edyty Górniak w 1994 roku, a kolejni wykonawcy, mimo usilnych prób poprawienia tego wyniku, na razie musieli pokornie znieść gorycz porażki. W tym roku rywalizację w finale zakończyliśmy na 12. miejscu.
Zobacz też: Eurowizja 2022. Krystian Ochman dziękuje za wsparcie i ocenia: "Myślę, że DOBRZE POSZŁO"
Kto na Eurowizję? Internauci wymieniają swoich faworytów
Brak spektakularnych eurowizyjnych sukcesów w naszym portfolio wzmaga jednak apetyt, a co roku wielu rodzimych artystów chciałoby spróbować swoich szans w konkursie. Ostatnimi czasy wśród zespołów, które wymieniano jako potencjalnych gwarantów wysokiego miejsca, regularnie padała nazwa grupy Zakopower z Sebastianem Karpielem-Bułecką na czele. Wielu zastanawiało się więc, czy zespół podejmie wyzwanie.
Zobacz: Zenek Martyniuk zdradza, czy chciałby pojechać na Eurowizję! "Pewnie bym się zestresował..."
Odpowiedź ze strony męża Pauliny Krupińskiej w końcu nadeszła, jednak dla zwolenników takiego rozwiązania nie mamy dobrych wieści. Karpiel-Bułecka zaprzeczył bowiem, jakoby rozważał występ na eurowizyjnej scenie, a powód, który podał, może zaskakiwać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sebastian Karpiel-Bułecka i Zakopower na Eurowizji? Muzyk mówi wprost
W komentarzu dla serwisu Interia Sebastian wprost stwierdza, że nie ma zamiaru pojechać na Eurowizję z ramienia Polski. Powód? Dla niego to "festiwal dziwactw", w którym najwyraźniej nie ma ochoty brać udziału. Zapewnia jednak, że i tak nie chciał się tam pojawić, więc w sumie wszystko jest w zgodzie z jego sumieniem.
Ja nigdy nie chciałem tam występować, bo bardziej postrzegałem to jako festiwal dziwactw niż jako festiwal muzyki. Po prostu kto był dziwniejszy i bardziej odjechany, ten miał większe szanse na zwycięstwo - zapiera się.
Eurowizja co prawda bywa nieprzewidywalna, co pokazało m.in. zwycięstwo Portugalii w 2017 roku, jednak Sebastiana to nie przekonuje. Niby widzi jakiś progres, jednak nie przekonało go to na tyle, aby podjąć rękawicę.
Ostatnio widzę, że to się zmienia, jest coraz lepiej, jakby spojrzeć choćby na ostatnią edycję. Chociaż może być też tak, że prawdziwy obraz przysłonił mi zwycięzca - twierdzi, jednocześnie chwaląc tegorocznych zwycięzców: Kalush Orchestra gra podobną muzykę do naszej, w świetny sposób łączy tę tradycję ukraińską z hip-hopem. To może dawać do myślenia, że coś drgnęło i nie do końca chodzi już o to, żeby być dziwnym, tylko żeby to było dobre muzycznie i oryginalne.
Wygląda więc na to, że internauci muszą znaleźć sobie innych faworytów... Warto wspomnieć, że podobnych obiekcji nie ma bratanek Sebastiana, Staszek, który wziął udział w preselekcjach do Eurowizji w 2018 roku. Zajął wtedy z zespołem Future Folk ósme miejsce.
Żałujecie?