Sebastian Karpiel-Bułecka był niedawno gościem u Żurnalisty, gdzie otworzył się nieco na temat swojego życia prywatnego. Wokalista Zakopower opowiedział między innymi o małżeństwie z Pauliną Krupińską, przyznając, że parze w przeszłości zdarzało się kłócić. Teraz jednak nie pamięta, kiedy ostatni raz posprzeczał się z żoną. Żartował nawet, że podczas awantur zdarzały się groźby rozwodu, ale to chyba "normalne".
Proszę cię, milion razy (śmiech) [padały słowa "rozwodzimy się" - przyp. red.], jak myślę w większości małżeństw. Jak się człowiek pokłóci, to jest to normalne. Ale myślę, że nikt z nas o tym nie myśli na poważnie - opowiadał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sebastian Karpiel-Bułecka komentuje głośne mówienie o apostazji
Sebastian opowiedział też nieco o wierze. Został zapytany przez Żurnalistę, co myśli o osobach, które głośno opowiadają o tym, że nie zamierzają chrzcić swoich dzieci, czy opowiadają o apostazji. Muzyk przyznał, że on sam nie do końca rozumie potrzebę afiszowania się takimi informacjami.
Dla mnie to jest tak intymna rzecz, tak moja, ja na pewno, gdybym chciał odejść od kościoła, nie ogłaszałbym tego światu, nie rozwieszałbym plakatów po mieście, tylko po prostu bym to zrobił sam w sobie, w ciszy i tyle. Nie wiem do końca, czemu to ma służyć i czy to jest dla kogokolwiek dobre, że tak się afiszuje z takimi rzeczami. Widocznie ma taką potrzebę i taki pogląd na sprawę. Ja nie mam takiego - opowiadał.
Dalej Karpiel-Bułecka opowiedział o podejściu do Kościoła. Muzyk starał się podkreślić, że należy oddzielić ludzi pracujących w kościele od wiary i Boga. Przyznał również, że on do kościoła uczęszcza i "nie będzie tego zmieniał".
Karpiel-Bułecka opowiada o kościele
Ludziom to się w ogóle miesza. Trzeba też oddzielić to wszystko. Należy pamiętać, że w kościele pracują ludzie, a przecież każdy z nas wie, że ma jakieś wady, jest ułomny, nie jest perfekcyjny. Łatwo sobie wyobrazić, że ci ludzie, którzy w tym kościele pracują, też popełniają błędy, robią źle, grzeszą, czasem robią straszne rzeczy, bo są ludźmi. Mieszanie tutaj do tego wszystkiego Boga i Kościoła nie ma sensu, trzeba umieć to wyodrębnić. Ja lubię chodzić do kościoła i mnie jest dobrze, jak chodzę do kościoła. Znajduję tam jakąś wspólnotę i lepiej mi się żyje, mi pomaga to, widzę w tym sens. Ja nie będę tego zmieniał, nie będę nikogo oceniał, bo tak samo są ludzie dobrzy w kościele, jak i poza kościołem podejrzewam. I tak samo są ludzie źli poza kościołem, jak i w samym kościele, wiec wrzucanie kogoś i szufladkowanie - nie ma sensu - opowiadał w wywiadzie.
Sebastian nie ukrywa jednak, że miał pewien kryzys wiary, kiedy denerwował się na Boga, że życie nie układa się po jego myśli. Karpiel-Bułecka zwierzył się, że po czasie doszedł do wniosku, że próba ta była dla niego dobra, bo okazywało się, że "to wszystko miało sens".
Co myślicie o jego słowach? Zgadzacie się?