Paulina Krupińska i Sebastian Karpiel-Bułecka uchodzili za jedną z bardziej zgranych par rodzimego show biznesu. Niestety w pewnym momencie w ich relację miał wkraść się kryzys, a tak przynajmniej twierdzą tabloidy, które od miesięcy opisują rzekome problemy w ich małżeństwie. Prezenterka dementuje jednak wspomniane pogłoski - oczywiście w swoim stylu.
Małżeństwo Pauliny Krupińskiej i Sebastiana Karpiela-Bułecki od kuchni
Choć kolorowe pisma wyraźnie demonizują trudności w małżeństwie Pauliny Krupińskiej i Sebastiana Karpiela-Bułecki, to współprowadząca "Dzień dobry TVN" wielokrotnie opowiadała o ich relacji bez zbędnego lukrowania rzeczywistości. W styczniu wyznała na przykład, że słowo "kocham" pada u nich rzadko, bo "nie potrzebują deklaracji", a na randki raczej nie chadzają, bo po prostu nie mają na to czasu.
Jesteśmy też trochę jak włoska rodzina. Są i krzyki, i spokój. Umiemy się jednak godzić, a przede wszystkim umiemy ze sobą rozmawiać. (...) Najlepsza randka? Zasnęłam na kanapie, oglądając dokument o papieżu. W domu możemy być zmęczeni i słabi. I lubię to - wyznała.
Sebastian Karpiel-Bułecka o kłótniach z żoną
Do tej pory to Paulina grała w mediach pierwsze skrzypce i komentowała doniesienia o rzekomych kryzysach w ich małżeństwie. Teraz głos na temat sporów z żoną zabrał też Sebastian, który zgodził się na rozmowę z dziennikarzem Wirtualnej Polski. Podczas wywiadu zdradził, że są z żoną temperamentni i Paulina zrozumiała jego impulsywność dopiero wtedy, gdy sama zaczęła występować na żywo.
Zwykle było tak, że to ja byłem bardziej wybuchowy, ale to też wynikało z tego, że często jestem wystawiany na stres, emocjonalne huśtawki, bo gram. Każde wyjście na scenę to jest stres, to są emocje. Zwykle ja byłem punktem zapalnym, ale moja żona nie mogła tego zrozumieć, dopóki sama nie zaczęła występować na żywo w telewizji. Okazało się, że zaczęło ją łapać to samo. Ona wychodzi i się uśmiecha, wszystko dobrze, natomiast też ją to kosztuje dużo nerwów i przeżyć. To się troszkę teraz wyrównało - przyznaje.
Jednocześnie zdradza, że od początku jej kibicował jako współprowadzącej śniadaniówki, ale często nie ma czasu obserwować żony na szklanym ekranie.
Ja chciałem, żeby to robiła, bo wiedziałem, że chciałaby coś takiego robić i będzie w tym dobra, bo przecież znam ją. Absolutnie jej kibicowałem i dalej kibicuję, trzymam za nią kciuki - twierdzi, a o tym, czy ogląda ją w telewizji, mówi: To się tak nie da, bo jak ona wstaje rano do pracy, to ja muszę być z dziećmi, zaprowadzić je do szkoły i przedszkola. Ja śpię wtedy z dziećmi, a ona osobno, żeby mogła wypocząć i żeby to wszystko miało sens.
Sebastian powiedział też, że Krupińska wstaje do "Dzień dobry TVN" po 6:00 rano, a więc znacznie później niż deklarowała na przykład Małgorzata Rozenek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sebastian Karpiel-Bułecka o wychowaniu dzieci
W tej samej rozmowie Karpiel-Bułecka zastrzegł, że w małżeństwie z Pauliną nie jest tak, że "latają u nich talerze", ale bywają momenty, gdy łatwo wyprowadzić go z równowagi. Zapewnia, że gdy nie jest "w napięciu nerwowym", to "potrafi długo wytrzymać". Na temat tego, czy jego żona czuje się góralką, mówi z kolei tak:
To już do niej pytanie, ale wątpię, żeby ona się czuła góralką. Po góralsku jest jej ładnie, ale ubranie to jeszcze nie wszystko. Takie związki emocjonalne z miejscem to przede wszystkim to, że się tam urodzisz i przesiąkniesz tą kulturą.
Dla niego "góralskość" ma jednak głębsze znaczenie, które stara się zawrzeć w wychowaniu dzieci.
My jak tam jedziemy, to przyjeżdżają do Warszawy i Jędrek idzie do przedszkola i mówi pani, że musi założyć bacioki, a nie kalosze. Czasem używają góralskich słów, więc to zupełnie normalne. Jak są dłużej w Warszawie, to im przechodzi - mówi i przyznaje, że to dla niego bardzo ważne, żeby dzieci miały kontakt z górami: Wożę ich tam najczęściej, jak się da i spędzam tam z nimi jak najwięcej czasu. To jest dobre miejsce do wychowywania dzieci.