Krystyna Pawłowicz niewątpliwie należy do czołówki sceny politycznej, jeśli chodzi o polaryzowanie polskiego społeczeństwa. Gwiazda Prawa i Sprawiedliwości co prawda nieco się uspokoiła, odkąd została sędzią Trybunału Konstytucyjnego, jednak nadal z zadziwiającą łatwością udaje jej się wywoływać skandale na skalę ogólnokrajową. Wciąż niewiele wiadomo na temat życia prywatnego Pawłowicz. Zmienić ten stan rzeczy stara się najnowsza książka "Sekrety Pawłowicz" autorstwa Anity Czupryn.
Autorce udało się dotrzeć do Krzysztofa Wyszkowskiego, polityka PiS, który twierdzi, że był niegdyś obiektem westchnień Krystyny Pawłowicz. W tym samym czasie o jego względy miała zabiegać też inna znana polityk - Joanna Kluzik, wtedy jeszcze nie Rostkowska.
Wziąłem ją do pomocy przy dziecku. No i w jakimś sensie, wie pani, jak to jest… Tylko że Joanna nigdy nie była moją poważną partnerką. Romans był połowiczny. To było w jakimś sensie koleżeństwo. Z Krysią za to było co innego - zastrzega Wyszkowski.
Zdaniem Wyszkowskiego Krystyna przez cały czas trwania tej znajomości "zgrywała nieprzystępną", co skutecznie przekreśliło ich szanse na wspólną przyszłość.
Dla mnie było jasne, że Krystyna jest za poważną osobą, żeby można było tę znajomość traktować jak romans czy przygodę - wspomina niegdysiejszy obiekt westchnień "lwicy PiS-u".
Pawłowicz miała później odwiedzić Wyszkowskiego w Gdańsku, gdzie ten dzielił swoje mieszkanie z Joanną Kluzik. Mężczyzna pofatygował się nawet, by odebrać Krystynę z Dworca Głównego.
Spotykamy się, ale dla mnie to oznacza: albo zaangażować się w pełni w związek z Krysią, albo nie. Krysia to za poważna kobieta, żeby ją zwodzić. Odbieram ją z pociągu, ale nie mogę jej nic więcej zaproponować. Nie mogę się podjąć niczego więcej. W związku z tym ona idzie do swojej rodziny. I tyle.
Joanna Kluzik ponoć nie była zbyt zadowolona z takiego obrotu spraw.
Wtedy, przed laty, musiała być zwyczajnie zazdrosna. Mieszkała u mnie jako pomoc do dziecka, w rewanżu za pokój, bo nie miała gdzie mieszkać, gdy przyjechała z Katowic. A ja mam trzypokojowe mieszkanie. Mieszka ze mną w Gdańsku. Wie, że jadę na dworzec po Krysię. No i potem te opowieści, podyktowane jej zazdrością, wypłyną na zewnątrz.
Autorka biografii skontaktowała się z Joanną Kluzik, aby zasięgnąć jej zdania na temat Krystyny Pawłowicz oraz jej metamorfozy podczas lat działalności na polskiej scenie politycznej. O dziwo posłanka wypowiada się o "konkurentce" wyjątkowo pochlebnie.
Znałyśmy się, bo byłyśmy z tego samego świata. W sensie prywatnym bardzo ją lubię. Uczciwie muszę przyznać, że Krystyna Pawłowicz wyglądała bardzo dobrze. Zawsze była starannie ubrana. I była absolutnie normalna w swoich zachowaniach. Gdy się po latach spotkałyśmy w Sejmie, to z jednej strony była to ta sama Krystyna, przyjazna, sympatyczna. A z drugiej, bywało, że nagle jakiś diabeł w nią wstępował. I wtedy stawała się tą Krystyną, którą znamy teraz. Zawsze mnie to wprawiało w osłupienie. Co się z nią stało? Kiedy? Jak? Nie wiem. I nie mam pojęcia, co się z nią wtedy dzieje.
W książce czytamy, że zdaniem swoich koleżanek ze studiów Krystyna Pawłowicz zawsze była zbyt nieustępliwa, aby móc stworzyć szczęśliwy związek. Jedna z nich twierdzi, że za niełatwym charakterem pani sędzi stoi jej znak zodiaku.
To zodiakalny Baran, który w sprawach uczuciowych nie chodzi na kompromisy. Nie pozostawia złudzeń, kiedy świadomie zatrzaskuje drzwi. I oni nie są w stanie wrócić, nawet gdyby chcieli. Dlaczego? Tego akurat nie wiem. Ale muszą stawać przed tamami nie do przebycia - opowiada na łamach książki "Sekrety Pawłowicz" jedna z jej koleżanek ze studiów.
Poczuliście się zachęceni do lektury nowej biografii Krystyny Pawłowicz?