Po słynnej akcji "w autokarze" Marta Linkiewicz stała się jedną z najbardziej hejtowanych osób w Polsce. Jej ekstatyczne wspomnienia upojnego wieczoru z czarnoskórymi raperami z jakiegoś powodu wywołały wyjątkowe oburzenie w społeczeństwie. Przebojowa fanka Rae Sremmurd miała jednak w poważaniu opinie innych i dalej robiła to, co jej się żywnie podoba. Pasje Marty nadal oscylowały więc między alkoholem i narkotykami a sikaniem na dywany hotelowe.
Trzeba jednak przyznać, że w "patorelacjach" prowadzonych na Snapchacie, a później na InstaStory Linkiewicz zdarzało się przemycać zabawne żarty (gdy akurat była w stanie coś wybełkotać) i widać było, że drzemie w niej pewnego rodzaju potencjał. Nie można było też odmówić jej też osobliwej charyzmy.
Punktem zwrotnym w zwariowanym życiu Linkiewicz było wzięcie udziału w Fame MMA. Martusia złapała sportowego bakcyla i zaczęła regularnie chodzić na siłownię. Skończyła z używkami i przeszła zewnętrzną oraz, jak wnioskujemy, wewnętrzną metamorfozę.
Zobacz też: Którym patoinfluencerem jesteś? (PSYCHOTEST)
Zafiksowana na swojej nienagannej sylwetce Linki wspominała ostatnio "stare czasy" bujając się na łódce o uroczej, acz dwuznacznej nawie "Śnieżynka" (co musiało budzić miłe wspomnienia z kokainowych eskapad). Patrząc na zdjęcia z przeszłości określiła się mianem "cute pulpeta".
Zgadzacie się?