Magazyn "People" poinformował w niedzielę o śmierci Shannen Doherty. Aktorka od niemal dekady walczyła z zaawansowanym rakiem piersi i na bieżąco informowała o przebiegu wyniszczającej choroby. Odeszła w sobotę 13 lipca w wieku 53 lat. Przykrą wiadomość w rozmowie ze wspomnianym magazynem potwierdziła Leslie Sloane, agentka gwiazdy.
Z ciężkim sercem potwierdzam śmierć aktorki Shannen Doherty. (...) Oddana córka, siostra, ciotka i przyjaciółka była otoczona przez swoich bliskich, a także psa Bowiego. Rodzina prosi o uszanowanie prywatności w tym czasie, aby mogli opłakiwać ją w spokoju - czytamy w oświadczeniu.
Shannen Doherty nie żyje. Od ponad dziewięciu lat walczyła z nowotworem
Shannen Doherty o raku piersi dowiedziała się w marcu 2015 r. i od razu rozpoczęła walkę o powrót do zdrowia, poddając się m.in. chemioterapii oraz radioterapii. W 2017 roku aktorka z radością przekazała informację o reemisji choroby. Niestety, już dwa lata później gwiazda dowiedziała się, że ma nieuleczalnego raka czwartego stopnia. Dodatkowo, przeprowadzona w zeszłym roku tomografia wykazała u Doherty przerzuty do mózgu i kości.
Gwiazda opowiadała o swojej chorobie w podcaście "Let's Be Clear with Shannen Doherty". W jednym z ostatnich odcinków z kwietnia Doherty zdradziła, że rozpoczęła przygotowania do własnej śmierci.
W tym momencie priorytetem jest moja mama. Na pewno będzie jej bardzo ciężko, gdy umrę przed nią. A ponieważ to samo w sobie będzie bardzo trudne, staram się jej trochę pomóc. Nie chcę jej zostawić z mnóstwem spraw do załatwienia. Nie chcę, żeby miała 4 magazyny wypełnione meblami - mówiła 53-latka.
Choć polscy widzowie kojarzą ją przede wszystkim z rolą Brendy Walsh w "Beverly Hills 90210", imponująca kariera Shannen rozpoczęła się znacznie wcześniej. Doherty zadebiutowała przed kamerą w wieku dziesięciu lat, dołączając do obsady serialu "Ojciec Murphy". Wystąpiła też w produkcjach, takich jak "Domek na Prerii", "Our House", "Śmiertelne zauroczenie" czy "Czarodziejki".