Historia ciągnącej się od 13 lat sądowej kurateli nad Britney Spears była jednym z najgłośniejszych tematów medialnych minionego roku. Ostatecznie 40-latka znów może decydować o życiu prywatnym, karierze i liczącym 60 milionów dolarów majątku. Nie ma wątpliwości, że w sprawie zrobiła swoje presja opinii publicznej: protesty ruchu #freebritney i filmy dokumentalne zrobione przez dziennikarzy New York Times i Netfliksa.
Od jakiegoś czasu Britney Spears coraz śmielej wypowiada się też o nieprawidłowościach, jakich dopuszczała się jej rodzina. Gorzkie słowa padły pod adresem jej ojca, który sprawował nad nią nadzór, ale też matki i młodszej siostry, Jamie Lynn Spears. Britney wyznała któregoś razu, że za wszystkie nadużycia jej rodzina powinna "siedzieć w więzieniu".
Teraz pierwszy raz publicznie zabrała głos w tej sprawie siostra piosenkarki. W najnowszym wywiadzie w śniadaniówce "Good Morning America" Jamie Lynn Spears, która właśnie wydaje autobiografię pt. "Things I Should Have Said" (czyli "Rzeczy, które powinnam powiedzieć"), ogłosiła widzom, że cieszy się z końca kurateli i że w jej czasie pomagała swojej siostrze jak tylko mogła:
Zawsze byłam największą pomocą dla mojej siostry, kiedy jej potrzebowała. Wychodziłam z siebie, by dać jej kontakty, których potrzebowała, by w miarę możliwości zakończyć tę kuratelę i to wszystko, co miało miejsce w naszej rodzinie. Jeśli to przyniosło nam tyle spięć, po co w to brnąć? - wyznała, oznajmiając, że Britney prosiła ją też o doglądanie jej dwóch synów.
Ze łzami w oczach opowiedziała też o tym, jak wygląda dziś jej relacja z siostrą:
Wciąż się kochamy. Kocham moją siostrę i zawsze starałam się ją wspierać. Ona o tym wie, dlatego nie wiem, dlaczego tak wyglądają dziś nasze relacje.
Myślicie, że Britney zechce odpowiedzieć siostrze?