Franek Broda zyskał uwagę mediów dzięki pokrewieństwu z premierem Mateuszem Morawieckim, który jest jego wujem. 18-letni aktywista LGBT nie zgadza się jednak z polityką Prawa i Sprawiedliwości, której interesy reprezentuje jego krewny, czemu wielokrotnie dawał wyraz.
Siostrzeniec Mateusza Morawieckiego znany jest z zaangażowania w kwestie mniejszości, z którymi sam się identyfikuje. Brał już udział w rozlicznych happeningach, przez co zdarzało mu się wpaść w kłopoty. Tak stało się i teraz, o czym informuje Radio Zet.
Jak donosi rozgłośnia, Broda został zatrzymany przez policję w nocy ze środy na czwartek. Siostrzeniec premiera miał rozwieszać na dachu Galerii Kordegarda antyfaszystowskie plakaty, na których uwieczniono antyrządowe hasła. Jak mówi pełnomocniczka Franka Katarzyna Izydorczyk, aktywiści mieli usłyszeć od policji obietnicę, że jeśli zejdą z dachu, to zostaną jedynie wylegitymowani.
Rozwiesili oni transparenty z hasłami "Precz z faszyzmem", "Kaczyński rękoma Glińskiego finansuje faszystowski marsz". Potem zostały odpalone race i przyjechała policja - mówiła w rozmowie z radiem kobieta.
Niestety na "obietnicach" się skończyło, a Franek ostatecznie został zatrzymany.
Przetrzymywali ich. W końcu zdecydowali, że wiozą ich na "dołek" - ujawniła Izydorczyk.
Cztery osoby są zatrzymane. Czynności są w toku. Będą zarzuty dotyczące naruszenia miru. Za naruszenie miru domowego grożą grzywna, ograniczenie lub pozbawienie wolności do roku - mówi z kolei w rozmowie z Wirtualną Polską Robert Szumiata ze stołecznej policji.
W Pudelek Podcast ujawniamy, ile Małgorzata Rozenek płaci nam za pochlebne komentarze!