Choć Natalia Siwiec utrzymuje, że jej grafik jest tak napięty, że ledwo znajduje czas na relaks, jakimś cudem udaje jej się odwiedzać wszystkie warszawskie bankiety. Zdaje się, że traktuje takie imprezy jako niezwykle absorbującą pracę. Podobnie jak ostrzykiwanie się kwasem.
Natalia tak dawno nie była na wakacjach, że listopadowa pogoda przyprawia ją o chandrę. Bardzo chciałaby w tym trudnym czasie móc "nie ruszać się z domu", ale niestety nie może sobie na to pozwolić:
Mam chandrę i doła, ubierałam się dziś na szybko. Życzyłabym sobie tego, żebym nie musiała ruszać się z domu. Oczekuję słońca, jest do dupy. Mówię Mariuszowi codziennie "ale jestem zła", a on mówi, że jestem słaba, bo nie piję kawy. Nie przepadam za kawą.