Sobotni wieczór na festiwalu w Opolu po konkursie Premier zakończył specjalny koncert "Czas ołowiu". W ten sposób TVP chciała oddać hołd nieżyjącym już gwiazdom estrady, jak Czesław Niemen, Zbigniew Wodecki, Krzysztof Krawczyk, Marek Grechuta czy Romuald Lipko. Swoimi występami artyści mieli zabrali publiczność w sentymentalną podróż w czasie, wykonując znane hity największych legend muzyki. Tego zadania podjęli m.in. Justyna Steczkowska, Natasza Urbańska, Halina Mlynkova czy Kuba Badach.
Po dwóch pierwszych dniach festiwalu w sieci zaroiło się od negatywnych komentarzy, w których fani polskiej muzyki narzekali na nudę i niski poziom artystyczny. Teraz do tego wszystkiego doszedł jeszcze niemały skandal, który rozbrzmiał dopiero dzień po koncercie poświęconym świętej pamięci muzykom. Poszło o wizualizacje i zdjęcia zmarłych artystów wyświetlanych na telebimach podczas występów. Na początku i na końcu koncertu pojawiła się na nich bowiem fotografia... wciąż żyjącej Jolanty Borusiewicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wielki skandal" w Opolu. "Uśmiercili" legendę polskiej piosenki
Dodajmy, że Borusiewicz występowała na opolskiej scenie trzykrotnie - zadebiutowała tam w 1968 roku, żeby rok później za hit "Hej, dzień się budzi" otrzymała nagrodę Związku Polskich Autorów i Kompozytorów. Po raz ostatni na opolskiej scenie wystąpiła w 1971 r. wraz z Włodzimierzem Nahornym. Co lepsze, mieszkająca na co dzień w Szwecji piosenkarka niedawno była gościem programu TVP Lublin, "Piosenka u ciebie", gdzie opowiadała o bliskich jej sercu utworach. W rozmowie z portalem Plejada Birusiewicz przyznała, że całe zajście mocno wytrąciło ją z równowagi.
Sytuacji opolskiego skandalu nie da się opisać. Dowiedziałam się o moim "uśmierceniu" od zbulwersowanych fanów - wyjawiła serwisowi. Nie mam słów na to zajście. Dziwi mnie to, że organizatorzy i TVP nie zadali sobie nawet trudu, by sprawdzić, czyje zdjęcia zamieszczają w gronie tych, którzy odeszli. TVP nigdy nie kontaktowała się ze mną. A w Opolu, w którym wystąpiłam trzy razy i zostałam dwukrotnie nagrodzona, nie ma nawet po mnie śladu (wielu fanów o to się upominało i upomina). Sumując wszystko, odbieram to jako wielki skandal.
Głos zabrał także reżyser koncertu "Czas ołowiu". Michał Bandurski przekonuje, że nie ma pojęcia jak doszło do takiego zaniedbania i zapowiada oficjalne przeprosiny.
Taka pomyłka nie powinna się zdarzyć i jest mi strasznie przykro z tego powodu - zapewnił. Jako reżyser chciałbym przeprosić panią Jolantę Borusiewicz i ukłonić jej się nisko. Mam duży szacunek do niej i jej dorobku artystycznego. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, dlaczego tak się stało, bo to prozaiczna rzecz. Mam wrażenie, że zrobiliśmy bardzo ładny koncert i ta pomyłka nie powinna mieć miejsca.
Niezła wtopa?