W nocy z czwartku na piątek w Sejmie odbyło się głosowanie w sprawie członków Krajowej Rady Sądownictwa. W pewnym momencie mikrofon wyłapał wypowiedź jednej z posłanek PiS, która powiedziała do marszałek Sejmu: "Trzeba anulować, bo my przegramy". Elżbieta Witek odpowiedziała: "Przegłosujemy przez reasumpcję?".
Glosowanie anulowano i przeprowadzono je ponownie, w wyniku czego do KRS wybrano czterech posłów PiS: Marka Asta, Arkadiusza Mularczyka, Bartosza Kownackiego i Kazimierza Smolińskiego.
Na sali zapanowało poruszenie, a posłowie opozycji skandowali: "Oszustwo!”. Lewica już zapowiedziała złożenie doniesienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez marszałek Sejmu Elżbietę Witek. Krzysztof Gawkowski z Wiosny wystąpił z wnioskiem formalnym o ujawnienie wyników pierwszego głosowania. Platforma Obywatelska domaga się odwołania Elżbiety Witek.
"Nie można anulować przeprowadzonego głosowania. Wyniki głosowania są ostateczne. Sejm może dokonać reasumpcji, tylko na pisemny wniosek co najmniej 30 posłów" - napisał na Twitterze Michał Szczerba.
Z kolei Borys Budka z PO nazwał całą sytuację "upadkiem Sejmu".
"Parlament nie może stać się maszynką do głosowania partii rządzącej. Mogło dojść do fałszerstwa, podania innych wyników niż w rzeczywistości" - mówi poseł.
Decyzji Elżbiety Witek broni Jacek Sasin, twierdząc, że w Sejmie "było zamieszanie", a anulowanie pierwszego głosowania było konieczne.
"Przywykliśmy do tego, że opozycja szuka awantury" - powiedział w rozmowie z Polsat News..
Sasin twierdzi, ze decyzja marszałek Sejmu była niezależna od słów posłanki PiS i wynikała z... wniosków dotyczących rzekomo niedziałającego sprzętu.
"Widziałem las rąk z opozycji, kiedy pani marszałek pytała o to, komu nie działa" - przekonuje.
Zupełnie inną wersję przedstawia wiceszef Kancelarii Sejmu Dariusz Salamończyk, który poinformował, że wszyscy posłowie obecni na sali oddali głos w pierwszym głosowaniu.