7 lutego do polskich kin wejdzie szumnie zapowiadany film 365 dni, będący polską odpowiedzią na 50 twarzy Greya. W filmie, będącym ekranizacją książki Blanki Lipińskiej o tym samym tytule, główną rolę kobiecą zagrała Anna Maria Sieklucka. Z okazji zbliżającej się premiery aktorka udzieliła wywiadu Vivie i chyba długo będzie tego żałować...
Pytania, jakie zadał jej niejaki Roman Praszyński, wywołały oburzenie czytelników i poruszenie w środowisku dziennikarskim. Dziennikarz na wstępie zapytał swoją rozmówczynię o to, czy lubi seks.
A jakie to ma znaczenie? - odpowiedziała aktorka.
Skoro nie lubi pani seksu, to co pani lubi? - wywnioskował.
Następnie Praszyński pytał Annę o to, czy założyła na casting koronkową bieliznę i czy… "piła wieczorami, żeby zapomnieć". Kwestia seksualności Siekluckiej najwyraźniej nie dawała mu spokoju, bo drążył temat: "Pani ma doświadczenie seksualne?" - dopytywał.
A pan? - odparła przyparta do muru aktorka.
Następnie dziennikarz zapytał, czy w rodzinnym mieście artystki, Lublinie, są kluby nocne i czy bywa ona na plażach nudystów lub kąpała się nago w morzu. Po odpowiedzi przeczącej dziennikarz wysnuł wniosek, że najwyraźniej aktorka "nie ma swobody ze swoim ciałem".
Czytając wywiad dalej, przecieramy oczy ze zdumnienia. Praszyński zapytał bowiem o to, czy Sieklucka zakochała się w partnerze z planu. Swoje podejrzenia argumentował tym, że "jak ludzie idą ze sobą do łóżka, bliskość natychmiast się pojawia". Anna musiała wytłumaczyć mu, że ona i Michele Morrone są aktorami i jedynie odgrywali sceny seksu.
Odpowiedź nie przypadła Praszyńskiemu do gustu i dopytywał, czy Anna chciałaby mieć takiego chłopaka jak Morrone. Gdy odparła, że liczy się dla niej przede wszystkim wnętrze, dziennikarz wypalił: "Ma Pani kulawego chłopaka, łysego z brzuchem?".
W wywiadzie padły jeszcze pytania o to, czy aktorka czuje się samotna i do kogo chodzi się wypłakiwać. Po wszystkim Praszyński podsumował: "Brzmi Pani jak kobieta, która ma 57 lat, a nie 27". Z kolei Sieklucka stwierdziła, że "na planie erotycznego filmu czuła się bardziej komfortowo niż w trakcie tego wywiadu".
Rozmowa wywołała ogromne poruszenie w internecie. Autor bloga Liczne rany kłute zastanawia się, "ile Viva płaci takim dzbanom za wierszówkę" i stwierdza, że Sieklucka musiała mieć w trakcie wywiadu minę jak zdezorientowana dziewczynka ze słynnego mema.
Sprawę skomentował też Jakub Żulczyk.
Przepraszam, że się wtrącam, ale droga redakcjo Viva, ten wywiad to straszny wstyd. Te durne pytania tępego dzboka (dzbana i zboka) podpadają pod molestowanie. Czy Wy chcieliście ukarać p. Sieklucką, że wystąpiła w erotycznym filmie, czy o co chodzi? Mamy 2020 rok. Jesteśmy (wciąż) w Europie Zachodniej. Współczuję p. Siekluckiej tego, że musiała udzielić tego wywiadu, że został autoryzowany i opublikowany - napisał na swoim oficjalnym fanpege’u autor Ślepnąc od świateł.
W komentarzach zawrzało.
"Redaktor Praszyński już na zawsze zostanie przeze mnie zapamiętany jako kawał zboczonej świni", "Ten wywiad jest tak zły, że słów brakuje. Ciekawe czy pan dziennikarz odczuwał satysfakcję, zadając takie pytania", "Co to w ogóle ma być? Współczuję aktorce, że musiała wziąć udział w takiej żenadzie", "Obrzydliwe pytania, dziwię się aktorce, że w trakcie wywiadu po prostu nie wyszła", "Głupie, płaskie, mizoginiczne pytania, jak u starego wujka na obiedzie, któremu poprzewracało się w głowie i zaczyna pie*****ć głupoty", "OMG, to nie jest jakiś fake?" - piszą zszokowani internauci.
Niestety, to nie "fake". Postanowiliśmy sprawdzić, kim jest Roman Praszyński. Wikipedia podaje, że to "prozaik i dziennikarz", a jednym z jego osiągnięć jest... nagroda Głównego Inspektora Pracy za publikacje o BHP. Ponadto jego pasją jest muzyka - pisze i śpiewa piosenki.
Może lepiej by było, gdyby na tym poprzestał?