Choć trudno zrozumieć, na czym polega fenomen Patryka Vegi, Patryk Krzemieniecki (bo tak naprawdę brzmi jego imię) jest aktualnie najpopularniejszym polskim reżyserem, a każdy jego film gromadzi na salach kinowych gigantyczną widownię. O Patryku mówi się, że jest "najbardziej amerykańskim" z polskich reżyserów, bo oprócz działalności stricte filmowej zbudował wokół siebie gwiazdorską otoczkę.
Znany entuzjasta bajecznie drogich aut i markowych ciuchów uwielbia wręcz epatować bogactwem. Na co dzień filmowiec jeździ samochodem, który do złudzenia przypomina "batmobil", który to fakt wielokrotnie naraził go na śmieszność (choć znając Patryka Vegę i jego przeświadczenie o swojej wielkości, 43-latek zapewne niewiele robi sobie z drwin i słów krytyki padających pod jego adresem).
Co ciekawe, oprócz wyżej wspomnianego Lamborghini Aventadora LP750-4 SV Roadstera, za którego Vega zapłacił "skromne" 2,5 miliona złotych, celebryta jest także w posiadaniu innego lamborghini oraz ferrari. Za każdy z nich "Papryk" musiał zapłacić ponad milion złotych.
Jak się okazuje, znanego miłośnika ekstremalnie drogich czterokołowców spotkała niedawno przykra niespodzianka, w wyniku której imponująca kolekcja reżysera została "uszczuplona" o jedno auto. Jak podaje Super Express, w zeszłym tygodniu najdroższy z pojazdów Vegi został zarekwirowany przez Krajową Administrację Skarbową, która na razie nie chce udzielać informacji na ten temat. Świadkowie zdarzenia twierdzą jednak, że podczas odholowywania auta że "Vega był przerażony i miał łzy w oczach". Zajęcie pojazdu potwierdziła Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Uprzejmie informuję, że Prokuratura Okręgowa w Gdańsku nadzoruje śledztwo o przestępstwo skarbowe dotyczące uszczuplenia należności celno – podatkowych w związku z uzyskaniem, na podstawie podrobionego dokumentu zwolnienia od należności, sprowadzonego z USA do Polski w 2019 roku w ramach mienia przesiedleńczego samochodu marki Lamborghini Aventador. Samochód marki Lamborghini w ubiegłym roku został zgłoszony w Agencji Celno-Ekspedycyjnej w Gdyni jako mienie przesiedleńcze obywatelki Stanów Zjednoczeniowych Ameryki.
Wygląda na to, że próbując "oszczędzić" reżyser na własne życzenie wpakował się w kłopoty: za auto warte 2,5 miliona złotych nie zostało opłacone cło, a dokumenty mogły zostać sfałszowane.
Objęty procedurą celną został dopuszczony do obrotu z całkowitym zwolnieniem od cła oraz należności podatkowych z tytuły importu towarów w związku ze spełniłem warunków, w tym warunku używania pojazdu w poprzednim miejscu zamieszkania przez okres co najmniej 6 miesięcy przed datą, w której osoba zainteresowana przestała zamieszkiwać w państwie trzecim. Do zgłoszenia celnego została przedłożona miedzy innymi kserokopia dokumentu - tytułu własności pojazdu, z którego wynikało, że został on zakupiony 31 sierpnia 2018 roku. Jak ustalono, przedłożony dokument został podrobiony tak w zakresie rzeczywistej daty jego sporządzenia, jak i daty zakupu pojazdu. Faktycznie został zakupiony 21 stycznia 2019 roku. Tym samym nie zachodziły przesłanki do zwolnienia od należności celo - podatkowych.
Z oświadczenia Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wynika, że na razie Patryk musi pożegnać się ze swoim "cackiem".
Nastąpiło uszczuplenie należności celnych i podatkowych w kwocie przekraczających 700 tysięcy złotych. W związku z toczącym się postępowaniem samochód został zabezpieczony od osoby, która go użytkowała. Postępowanie w tej sprawie toczy się.
Myślicie, że Vega naprawdę sądzi, że jest ponad prawem?