Ponad dwa lata temu Sąd Najwyższy uniewinnił Tomasza Komendę od zarzutu zabójstwa 15-letniej Marysi w 1997 roku. Mężczyzna bezpodstawnie spędził w więzieniu aż 18 lat życia, bezpowrotnie tracąc przy tym czasy młodości - Komenda został bowiem skazany w wieku zaledwie 23 lat.
Dziś Tomasz Komenda próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Niedawno mężczyzna oświadczył się ukochanej, para wspólnie oczekuje także narodzin swojego pierwszego potomka. Z pomocą Rafała Collinsa Komenda realizuje się także zawodowo - miłośnik motoryzacji zaproponował mu posadę w prowadzonej wraz z bratem fundacji.
W czasie gdy Komenda próbował nadrobić stracone lata, zbrodnia miłoszycka doczekała się finału. Kilka tygodni temu Sąd we Wrocławiu uznał oskarżonych Ireneusza M. oraz Norberta Basiurę za winnych zabójstwa i gwałtu na 15-latce. Mężczyźni zostali skazani na 25 lat pozbawienia wolności.
Przypomnijmy: ZAPADŁ WYROK w sprawie zbrodni miłoszyckiej!
Zobacz również: ZAKOCHANY Tomasz Komenda rozpływa się nad narzeczoną w kolejnym wywiadzie: "Moja pierwsza i OSTATNIA miłość"
W poniedziałek decyzją sądu jeden ze skazanych, Norbert Basiura, wyszedł jednak na wolność. Mężczyzna na rozstrzygnięcie apelacji będzie oczekiwał we własnym domu. Wirtualnej Polsce udało się skontaktować z Basiurą, który podczas rozmowy, podobnie jak na sali sądowej, zapewnił o swojej niewinności.
(...) Jestem niewinny i wierzę bardzo mocno w sprawiedliwość sądów. Nie ukrywam swojego imienia i nazwiska, nie popełniłem żadnej zbrodni. Cieszę się, że mogłem wrócić do swojej rodziny: do żony i do dzieci - powiedział WP.
Udzielając komentarza, Basiura podkreślił, że nie chce komentować swojego pobytu w areszcie, gdyż nie wspomina go najmilej.
(...) Każda chwila w zamknięciu jest ciężkim przeżyciem. Nie ukrywam i pewnie nie będzie to żadnym zaskoczeniem, że ten okres był i jest trudny dla mnie i dla moich bliskich. Mam to szczęście, że więź, która jest między nami, potrafi w dużym stopniu mi to wynagrodzić. Chciałem raz jeszcze podkreślić, że jestem niewinny - zapewnił ponownie.
Norbert Basiura zdradził Wirtualnej Polsce, że może liczyć na duże wsparcie najbliższych, lokalnej społeczności oraz kolegów ze straży pożarnej. Przyznał też, że w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie apelacji nie zamierza zmieniać swojego codziennego życia, ponieważ, jak zapewnił, nie ma nic na sumieniu.
Tak jak przed zatrzymaniem, tak i teraz - będę żył normalnie. Chodziłem do sklepu, spotykałem się z ludźmi i tak będę robił teraz. Nie mam nic do ukrycia (...) Nie mam i nie miałem zamiaru nigdzie uciekać. Przez cały proces odpowiadałem jako osoba wolna i zawsze stawiałem się w sądzie. Stawiałem się na każde wezwanie prokuratury. Chcę dowieść swojej niewinności - oświadczył WP.
Na ciele oraz ubraniach zamordowanej w 1997 roku Małgosi znaleziono DNA Basiury oraz Ireneusza M., co śledczy uznali za jedne z dowodów przesądzających o ich winie. Mimo wszystko Basiura wciąż podkreśla, że nie dopuścił się wspomnianego czynu.
(...) Nie zgwałciłem ani nie zabiłem Małgorzaty K. Wiem, że oskarżenie mocno uwypukla znaczenie opinii biegłych z zakresu DNA. Jednakże z treści tych dokumentów bynajmniej nie wynika, abym brał udział w zabójstwie Małgorzaty K. Te opinie, są opiniami nierzetelnymi, nieczytelnymi i zawierającymi wiele błędów. Myślę, że przyjdzie kiedyś ten czas, kiedy będę mógł powiedzieć znacznie więcej - powiedział Wirtualnej Polsce.
Wierzycie jego zapewnieniom?