Kate Winslet bez wątpienia może się poszczycić sporym dorobkiem artystycznym. Aktorka ma na swoim koncie dziesiątki niezapomnianych ról, które okazały się w końcu przepustką do pierwszej ligi Hollywood. Winslet uchodzi przy tym za jedną z tych osób publicznych, które dbają o zachowanie swojej prywatności. Dużo głośniej niż o miłosnych podbojach mówi się więc o jej osiągnięciach i poglądach.
Kate Winslet ma jednak w swoim dorobku kilka ról, o których po latach chciałaby zapomnieć. Nie jest to jednak kwestia reakcji krytyków, lecz współpracy z osobami, które uchodzą teraz za persona non grata w środowisku aktorskim. Mowa m.in. o Romanie Polańskim i Woodym Allenie, wokół których w ostatnich latach nie brakowało kontrowersji.
W przeszłości aktorka kilkakrotnie wspominała, że żałuje współpracy z niektórymi reżyserami, a wszystko przez fakty z ich życia, o których wtedy nie wiedziała. Winslet jest bowiem sojuszniczką ofiar przemocy seksualnej i wielokrotnie wspierała ruch #MeToo. Teraz powróciła do tego tematu w nowym wywiadzie dla Vanity Fair.
Co ja sobie myślałam, współpracując z Woodym Allenem i Romanem Polańskim? To dla mnie niepojęte, jak ci faceci mogli być traktowani w branży z takimi honorami i to tak długo. To po prostu hańba - prawiła Winslet na łamach magazynu.
Co więcej, aktorka nie wypiera się swoich dawnych decyzji i bierze za nie pełną odpowiedzialność. Przyznaje jednak, że bardzo tego żałuje i nie chce, aby jej wsparcie dla ruchu #MeToo wydawało się przez to nieszczere lub niepełne.
Biorę pełną odpowiedzialność za to, że z nimi współpracowałam. Nie cofnę czasu. Bardzo tego żałuję, ale co innego mogę teraz zrobić niż po prostu być szczera? Życie jest krótkie. Chcę zrobić co w mojej mocy, aby być wzorem dla młodych kobiet. Moje pokolenie przekazuje młodym ludziom świat niemalże w ruinie, dlatego chcę mieć swój wkład w to, aby był on lepszym miejscem - twierdzi.
Jesteście zaskoczeni jej słowami?