Za Danielem Martyniukiem trudno nadążyć. Kiedy już może niektórym wydaje się, że syn "króla disco polo" wychodzi na prostą, ten znowu zaskakuje nas kolejnymi ekscesami. A tych w jego "karierze" nie brakuje. Ostatnio spędził nawet miesiąc w areszcie za nieprzestrzeganie zasad kwarantanny, a gdy tylko wyszedł na wolność, postanowił uczcić to awanturami w warszawskich lokalach.
Problemy z prawem wydają się jednak nie mieć końca. Za Danielem kolejna rozprawa sądowa, która tym razem dotyczyła posiadania przez niego narkotyków. Jak dowiedział się Fakt, syn Zenona Martyniuka przyznał się do winy i... wyraził skruchę.
Chciałem wszystkich przeprosić za swoje zachowanie i zobowiązać się do nieużywania narkotyków, nawet jeśli byłaby to marihuana. Bardzo żałuję i chcę mieć jak najszybciej wszystko zakończone - mówi na nagraniu z sali sądowej.
Martyniuk został skazany na 5 miesięcy ograniczenia wolności, w tym czasie ma wykonywać 20 godzin prac społecznych miesięcznie oraz musi zapłacić 120 zł na rzecz Skarbu Państwa i 2000 zł kosztów sądowych.
Co jednak równie interesujące, na samym początku rozprawy Martyniuk odpowiadał na pytania sędziego, ujawniając tym samym swoje miesięczne zarobki. Okazuje się, że syn "króla disco polo" utrzymuje się głównie z prac dorywczych, a jego miesięczny dochód wynosi 1000 złotych.
Posiadam też mieszkanie oraz samochód - uzupełnił.
Spodziewaliście się nieco większej sumki?