W minionym tygodniu media huczały na temat Roberta Karasia, który przez kilka dni udowadniał, że niemożliwe dla niego nie istnieje. Niestety, po przepłynięciu 30 kilometrów, przejechaniu 1800 kilometrów na rowerze i przebiegnięciu 65 kilometrów, triathlonista zmuszony był wycofać się z dziesięciokrotnego Ironmana. Podczas morderczego wyścigu u 33-latka odnowiła się bowiem kontuzja.
Choć ostatecznie Robert nie zdołał dokończyć wyścigu, mógł liczyć na ogrom gratulacji od będących pod wrażeniem jego wytrzymałości i hartu ducha fanów. Dopingująca ukochanego Agnieszka Włodarczyk zaś w końcu odetchnęła z ulgą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W temacie Karasia niespodziewanie zabrał głos Adrian Kostera, również biorący udział w Ironmanie. Sportowiec, któremu udało się dokończyć bieg na trzecim miejscu, pokusił się o szczerą wypowiedź.
Staram się zawsze mówić szczerze o rywalach i mam nadzieję, że nie zostanie to źle odebrane, ale o tym, że Robert nie ukończy rywalizacji, wiedziałem już podczas etapu kolarskiego - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty, tłumacząc, skąd takie wnioski:
Widziałem, w jakim stylu pokonuje kolejne pętle i byłem pewny, że wciąż mam szansę na zwycięstwo, a najgroźniejszymi rywalami będą Kenneth Vanthuyne i Richard Jung. Robert na stojąco pokonywał podjazdy pod górę, a gdy mijał rywali, to dodatkowo przyspieszał, szarpiąc tempo. Każdy organizm ma ograniczenia fizyczne i dla wszystkich uczestników zmagań było jasne, że z taką jazdą nie ma szans ukończyć zmagań - wyjaśnia, dodając:
Rywalizując przez tydzień, trzeba być bardzo uważnym i rygorystycznie pilnować tempa. Inne zachowanie u tak doświadczonego zawodnika to znak, że nie chce ukończyć zawodów.
Obok słów kolegi Robert nie zamierzał przejść obojętnie. Ukochany Włodarczyk udostępnił fragment wywiadu Kostery na Instastories, po czym zabrał głos, zwracając się do niego publicznie.
Jak to mówią, żeby w życiu niczego nie żałować, to ja żałuję, że chciałem pożyczyć ci swój rower, że Janisz pomógł ci naprawić twój rower. Gadasz, ku*wa takie, głupoty - zaczął bez owijania w bawełnę. Jak chcesz ze mną porozmawiać na temat wyścigu, to zadzwoń do mnie, napisz, ku*wa, a nie pie*dolisz głupoty w internecie - grzmiał dalej.
Jakbyś spojrzał na wyniki, to ja jechałem najrówniej, to ja wytrzymywałem tempo od początku do końca - i w pływaniu, i na biegu. Co ty myślisz, że 90-ileś godzin da się wytrzymać, naciągając tempo? Nie, bo na biegu widać, że ja biegnę cały czas tym samym tempem, stary - kontynuuje wyraźnie poirytowany triathlonista, następnie zarzucając Adrianowi, że ten próbuje "wybić się" na jego nazwisku:
Jakbyś wiedział, co się stało trzy tygodnie przed i zobaczył filmiki i zdjęcia, to byś po prostu się zamknął, a ty gadasz jakieś głupoty, żeby się wybić na moim nazwisku w internecie. Jesteś debilem. (...) - stwierdza.
Po chwili tata Milana zdecydował się jednak usunąć nagrania i wypowiedzieć jeszcze raz.
Postanowiłem usunąć tamte storki, bo ludzie wzięli to do siebie i zaczęli cisnąć na profilach Adriana. A to nie o to chodzi, nie chcę być osobą, która promuje hejt. Może za mocno to wszystko podkręciłem, postaram się powiedzieć spokojnie - tłumaczy, następnie kierując słowa bezpośrednio do Kostery:
Nie rozumiem, dlaczego tak się na mój temat wypowiadasz, wiedząc, że nigdy nie skończyłbyś zawodów przede mną, bo do strefy zmian wjechałeś prawie 30 godzin po mnie. Jak się znasz trochę na sporcie, to wiesz, że takiej straty nie da się odrobić. Wiesz, że jechałem najrówniej ze wszystkich zawodników i nie było to tempo naciągane. Nie siadałem na siodło, bo miałem operację urologiczną, dlatego starałem się jechać na stojąco - odnosi się do zarzutów, wyznając, że mężczyzna podobno prowokował go jeszcze przed startem:
I to nie jest tak, że ja mam jakiś krótki lont, bo prawda jest taka, że próbowałeś zaczepiać mnie przed startem, umniejszając mi, że ja nie jestem dobrym ultra, choć mam dwa rekordy - żali się i dodaje, że nie wie, skąd wynika zainteresowanie Adriana jego osobą:
Nie wiem, czemu w każdej wypowiedzi próbujesz wpleść mnie? Może próbujesz się wybić, może tak dla ciebie są ważne te sociale? Może masz jakiś kompleks? Jak masz, to idź do psychologa, może coś na to poradzi - dodał życzliwie.
Nie mogę uwierzyć, że tak się wypowiadasz po tym, jak chcieliśmy dać ci drugi rower, chciałem dać ci dysk. Janisz naprawił ci rower i dzięki temu ukończyłeś start, bo byś musiał chyba jechać na składaku - wraca do kwestii pomocnej dłoni, którą do niego wyciągnął. Dowiedziałem się, że po skończonych zawodach zostawili wam jakieś rzeczy moje, które zostały, żeby wam pomóc. Jakieś bidony i pierdoły. Nie mogę w to po prostu uwierzyć, jesteś chorym człowiekiem - kwituje.
Myślicie, że Adrian odniesie się do odpowiedzi oburzonego kolegi?