Brytyjska rodzina królewska nie ma ostatnio dobrej passy. Jeszcze nie zdążył opaść kurz po burzliwym "Megxicie", a kraj opanowała epidemia koronawirusa. Zaraza rozprzestrzeniła się szybko i dotkliwie, bo rząd początkowo bagatelizował zagrożenie. Dopiero gdy zakażeniu uległ książę Karol, a zaraz po nim premier Boris Johnson, sprawę zaczęto traktować poważnie.
Zobacz: Książę Karol MA KORONAWIRUSA!
Teraz kolejna członkini królewskiego rodu ma powody do zmartwień. Mowa o księżniczce Beatrycze, która w maju miała wyjść za mąż za włoskiego milionera Edoardo Mapelli Mozziego. Ceremonia zaślubin miała się odbyć 29 maja w kaplicy królewskiej w Pałacu Świętego Jakuba w Londynie, a "skromne" wesele na 150 osób w ogrodach Pałacu Buckingham.
Niestety, wnuczka królowej Elżbiety będzie musiała odłożyć swoje plany na później. Z powodu obaw związanych z koronawirusem wstrzymano się z rozsyłaniem zaproszeń. O decyzji poinformował rzecznik państwa młodych.
Nie ma planów, aby zmienić lokalizację lub organizować większe przyjęcie. W tej chwili nawet nie myślą o swoim ślubie. Będzie czas na przeorganizowanie tego, ale jeszcze nie teraz - powiedział w rozmowie z magazynem People.
Wcześniej pojawiały się informacje, że narzeczeni dyskutują o możliwości zawarcia małżeństwa podczas prywatnej ceremonii z przyjaciółmi i rodziną.
Para dokładnie rozważy zalecenia rządu, zanim zdecyduje, czy prywatny ślub może odbyć się w obecności małej grupy członków rodziny i przyjaciół - napisano jakiś czas temu w oświadczeniu Pałacu Buckingham.
Niestety, epidemia pokrzyżowała i te plany.
Trzeba przyznać, że Beatrycze ma wyjątkowego pecha. Już drugi raz musi zmieniać termin ślubu. Najpierw odwołała go z powodu skandalu wokół księcia Andrzeja. Nie wiadomo, kiedy zostanie wyznaczony nowy termin.
Miejmy nadzieję, że ukochany przez ten czas się nie rozmyśli.