Program "Ślub od pierwszego wejrzenia" budził w naszym kraju sporo emocji jeszcze przed oficjalną premierą. Dziś, gdy końca dobiegła 6. edycja kontrowersyjnego formatu, widzowie patrzą na niego nieco inaczej, a sami uczestnicy niekiedy korzystają z szansy przedłużenia swoich pięciu minut w mediach.
Wydaje się, że z biegiem czasu dużo bardziej kontrowersyjne stały się poczynania uczestników, a nie sam format. W 6. edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wrażeń oczywiście nie brakowało, a pary, których losy mogliśmy obserwować na szklanym ekranie, budziły wśród widzów przeróżne emocje. Jedni im kibicowali, inni krytykowali to, jak podchodzą do eksperymentu czy drugich połówek w programie.
Przyszedł jednak moment, gdy poznaliśmy ostateczne decyzje uczestników. W tym sezonie kamery towarzyszyły trzem parom: Anecie i Robertowi, Kasi i Pawłowi oraz Julii i Tomaszowi. O ile pierwsza z par od początku była dość zgrana, tak w przypadku dwóch pozostałych fani mieli wiele wątpliwości. W tle pojawiły się oskarżenia o dystans i chłód w stosunku do drugich połówek, materializm czy nawet... body shaming.
W ostatnim odcinku dowiedzieliśmy się, że szansę postanowili dać sobie Aneta i Robert. W finale programu uczestniczka wyznała, że nie spodziewała się sytuacji, w której faktycznie będzie w stanie dać szansę niemal obcej osobie. Najwyraźniej okazało się jednak, że miłość można poznać wszędzie, także pod okiem kamer, co było dla niej zaskoczeniem.
Nie spodziewałam się, że znajdzie się taka osoba, która się aż tak zbliży i że ja też będę czuła, że chcę to odwzajemnić. Dałabym sobie rękę uciąć, że nie będzie takiej sytuacji, bo znam siebie, wiem, co przeszłam - wyjaśniała.
Co ciekawe, Robert znalazł pewien sposób, w który zaskoczył chyba zarówno Anetę, jak i widzów. Uczestnik wyszedł na chwilę z sali, po czym wrócił z bukietem róż i pierścionkiem zaręczynowym. Aneta, wyraźnie rozentuzjazmowana, na pytanie "czy zostanie z nim", odpowiedziała twierdząco.
Trudno opisać mi te emocje, to, co się dzieje w środku. Jestem szczęśliwa, ale też nieco zdenerwowana. (...) Czuję się, jakbym zaraz miała dostać zawału - mówiła po fakcie.
Zaskoczeniem dla niektórych może być fakt, że szansę na dalsze rozwijanie znajomości dali sobie także Kasia i Paweł. Kobieta przyznała, że nieco zamknęła się przed mężem z programu, jednak obiecała, że postara się to naprawić. Tym samym para również postanowiła pozostać w małżeństwie.
Chciałam Ci podziękować za ten miesiąc, za to, że wytrwałeś ze mną, za to, że nie uciekłeś przez moją chorobę. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze kilka fajnych lat i będziemy się nadal poznawać, że damy temu związkowi szansę, żeby on powoli, małymi kroczkami się rozwijał - powiedziała Kasia przed kamerami.
Niestety nie wszystkie historie skończyły się happy endem. Julia i Tomasz, zgodnie z oczekiwaniami, jednomyślnie zdecydowali się na rozwód. Mimo tego mężczyzna chyba poszedł po rozum do głowy i publicznie przeprosił żonę z programu.
Przepraszam Cię, bo nikt nie ma prawa, żeby mówić komuś, jak ma wyglądać i czy ma się zmieniać. To powinny być zawsze prywatne decyzje - wyznał.
Nie potrafiłam się już na Tomka otworzyć, gdy dowiedziałam się, że nie odpowiadam mu fizycznie. Skupiłam się na tym, być może za bardzo, ale był to dla mnie cios - przyznała z kolei Julia, niebawem już rozwódka.
Spodziewaliście się takich decyzji?
Dlaczego nie piszemy o Dodzie?