Koncepcja Ślubu od pierwszego wejrzenia wzbudzała mnóstwo kontrowersji już od chwili zapowiedzenia emisji. Choć wizja "społecznego eksperymentu" zdaniem wielu wydała się ciekawym materiałem na program rozrywkowym, sporo osób było zdania, że parowanie nieznanych sobie ludzi na podstawie profili psychologicznych jest przepisem na tragedię. Niemniej jednak show okazał się dla stacji komercyjnym sukcesem. W końcu nie bez kozery wyprodukowano już aż 6 edycji.
Ostatnio sporo szumu w mediach wywołała wypowiedź jednej z uczestniczek pierwszego sezonu Ślubu - Magdaleny Pazury, która wyjawiła, że za wiele rzeczy pokazanych w programie musiała płacić z własnej kieszeni i nie mogła za liczyć na produkcję w kwestii organizacji dokumentów. Jej wyznanie wyraźnie poruszyło bohatera drugiego sezonu, niejakiego Krzysztofa Zrobka. W sekcji komentarzy pod naszym artykułem zamieszczonym na Facebooku Zrobek przyznał koleżance rację.
Niestety każdy z uczestników projektu wydał mnóstwo pieniędzy. Tak niestety działają postprodukcje realizujące programy w Polsce i odsprzedające je dalej. Każdy "z pionu do góry" musi mieć chociażby nowe autko, dom czy dobre miesięczne wakacje po zakończeniu projektu… Realia telewizji i filmu w Polsce - narzeka były mąż przedszkolanki Pauliny.
Zdaniem Zrobka uczestnicy show nie mogli liczyć nawet na przyzwoity catering.
Bodajże chyba dwa razy zjadłem obiad z diety 25 złotych "filmowców" podczas kręcenia odcinków, więc resztę można sobie wyobrazić - czytamy.
Przykre?