Nicola Peltz i Brooklyn Beckham przypieczętowali w zeszłym roku łączące ich uczucie i wzięli wystawny ślub. Nie wszystko było jednak takie idealne, jak mogło się wydawać, bo niedługo przed ceremonią pojawiły się pierwsze problemy. Mowa oczywiście o rzekomym konflikcie między aktorką a matką jej wybranka. W kuluarach od dawna plotkowano, że panie - delikatnie mówiąc - nie przepadają za sobą, a oliwy do ognia miała dolać tylko afera z sukienką. Okazało się bowiem, że atelier Victorii Beckham "nie zdążyło" przygotować kreacji dla Peltz, więc ta musiała sięgnąć po projekt domu mody Valentino. Przy okazji "The Sun" przypomniał wówczas, że Victoria zdążyła jednak przygotować kreacje dla Evy Longorii, czy... ówczesnej dziewczyny Romeo Beckhama.
Sama ceremonia zaślubin również miała pozostawiać wiele do życzenia, bo, jak donosiły tabloidy, uwaga zaproszonych gości skupiona była przede wszystkim na matce Brooklyna, a nie na Nicoli. "Daily Mail" plotkował wówczas, że Peltz zalała się łzami, kiedy to weselne przemowy miały dotyczyć głównie... Victorii Beckham. Gdyby tego było mało - była "Spicetka" miała również "ukraść" nowożeńcom piosenkę do pierwszego tańca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ojciec Nicoli Peltz pozywa wedding plannerki
To jednak nie koniec problemów związanych ze ślubem Peltz i Beckhama, bo "Daily Mail" donosi, że ojciec aktorki postanowił złożyć pozew przeciwko Nicole Braghin i Ariannie Grijalbie. Jak donosi serwis, wedding plannerki nie zwróciły mu depozytu opiewającego na 159 tysięcy dolarów (ponad 750 tysięcy złotych), po tym, jak zostały zwolnione tuż przed ślubem gwiazdorskiej pary.
Serwis poinformował, że wyjątkowy dzień Peltz i Beckhama przygotowywały aż... trzy różne firmy zajmujące się organizacją wesel. Nie wszyscy jednak udźwignęli ciężar zorganizowania tak ważnej uroczystości. Najpierw rodzina Nicoli pozbyła się uwielbianego wśród celebrytów wedding plannera - Prestona Baileya. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego mężczyzna odpowiedzialny między innymi za zorganizowanie ślubu Ivanki Trump stracił pracę. Nelson Peltz informował jedynie, że napotkał on pewne "wyzwania" w organizacji ślubu jego córki. Można mieć więc wrażenie, że "wyzwania" te okazały się niemożliwymi do spełnienia.
Nelson Peltz zapłacił kobietom 159 tysięcy dolarów
Później rodzina zatrudniła Braghin i Grijalbę, mając nadzieję, że panie sprostają wyzwaniu zorganizowania królewskiego wesela, którego lista gości obejmowała ponoć ponad pięćset osób. Ojciec Nicoli i jej matka zapłacili kobietom 159 tysięcy dolarów depozytu, mając nadzieję, że panie poradzą sobie z organizacją. Kilka dni później okazało się jednak, że wedding plannerki zawiodły, bo napotkały pewne problemy przy... ustalaniu listy gości VIP.
Status pary młodej w połączeniu z przewidywaną obecnością wielu znamienitych gości wymagała od organizatora ślubu wiedzy i personelu, aby zaplanować, skoordynować i przeprowadzić wydarzenie weselne o oczekiwanym poziomie i złożoności - przytacza treść pozwu "Daily Mail".
Screeny prywatnych rozmów pomiędzy specjalistkami a rodziną Peltz ujrzały światło dzienne
W pozwie zamieszczone zostały również screeny rozmowy rodziny Peltz z wedding plannerkami. Można w nich przeczytać między innymi, że Nicola "była zmęczona wyłapywaniem powtarzających się błędów" w pracy specjalistek, a kością niezgody okazał się... Lewis Hamilton. Ukochana Brooklyna poinformowała bowiem, że kierowca wyścigowy nie odpowiedział na zaproszenie, a znalazł się na liście gości. Peltz zażądała więc wyjaśnień, jakim cudem został ujęty w harmonogramie. Konsultantki ślubne broniły się, że pracują na systemie rezerwacji, z którym nie były wcześniej zaznajomione i potrzebują trochę czasu na wdrożenie.
Jesteśmy wedding plannerkami, nie specjalistkami od technologii - broniły się w SMS-ach.
Finalnie rodzina stwierdziła, że konsultantki przeceniły swoje umiejętności, obiecując, że poradzą sobie z organizacją całego wydarzenia. Peltz twierdził, że dał kobietom "życiową szansę", której nie podołały. Prawnicy podkreślają również, że firma nie sfinalizowała warunków umów z żadnym z dostawców, którzy zostali wybrani przez rodzinę Nicoli i nie uczestniczyła w spotkaniach ze swoimi pracodawcami. W końcu miliarder postanowił zrezygnować ze współpracy z kobietami i zatrudnił Michelle Rago, której udało się w końcu doprowadzić całe wydarzenie do finału.
Jesteście zaskoczeni podejściem Peltzów do "życiowej szansy" wedding plannerek?