Martyna Wojciechowska nigdy nie ukrywała, że pociągają ją ekstremalne doznania. Minione półtora roku jednak mocno przedefiniowało jej podejście. Zaczęło się od groźnego, tropikalnego wirusa, potem podróżniczka dowiedziała się o przedwczesnej śmierci ojca jej córki, Marysi i na koniec jeszcze doznała bardzo skomplikowanego złamania. Trochę zwolniła, więcej czasu poświęca córce i częściej można ja spotkać w Warszawie. Ostatnio wybrała się na lunch z koleżanką. Zobaczcie, jak wygląda na co dzień.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.