W lipcu 2020 roku media obiegły tragiczne wieści o śmierci Nayi Rivery, aktorki i gwiazdy serialu "Glee". Aktorka utonęła w jeziorze Piru podczas rejsu z zaledwie 4-letnim synem, a dziecko samotnie dryfujące w łodzi dostrzegł jeden z żeglarzy. Poszukiwania ciała trwały 5 dni. Rivera miała zaledwie 33 lata.
Smutne wyznanie eksmęża Nayi Rivery. Ich syn obwinia się o śmierć mamy
Po śmierci aktorki pełnię władz rodzicielskich otrzymał jej były mąż, Ryan Dorsey. Para rozwiodła się jeszcze w 2018 roku, jednak pozostawali w dobrych relacjach i dzielili się opieką nad małym Joseyem. Bez wątpienia odejście mamy było dla malca ogromną traumą, z którą mierzy się do dziś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niedługo minie pięć lat od tych wydarzeń, a teraz Dorsey udzielił obszernego wywiadu dla "People". Ryan opowiedział nie tylko o tym, jak wyglądało życie jego i syna po śmierci Nayi, ale też zdobył się na smutne wyznanie. Okazuje się, że 9-letni obecnie Josey doskonale pamięta moment tragedii i dręczą go wyrzuty sumienia.
Mówił, że jej ostatnie słowo to było jego imię, a potem zniknęła pod wodą i już jej nie zobaczył - wspomina Ryan w wywiadzie. To dla mnie wciąż wstrząsające, że musiał być świadkiem jej ostatnich momentów.
Jak mówi, malec nadal obwinia się o to, że nie był w stanie pomóc tonącej mamie. Ojciec stara się z nim rozmawiać, aby uwolnić go od przeświadczenia, że to przez niego Nayi nie udało się uratować.
To coś, co wciąż powtarza. Mówi, że próbował znaleźć tratwę ratunkową i była tam lina, ale siedział na niej wielki pająk i był zbyt przerażony, żeby ją rzucić. Próbuję go uspokoić: "Smyku, ta lina prawdopodobnie i tak nie byłaby dość długa". Oczywiście ma to cały czas z tyłu głowy, bo czuje, że mógł ją uratować.
Gdy Dorsey otrzymał wiadomość o tym, co się stało, wsiadł w samochód i jak najszybciej przyjechał do syna. Jak twierdzi, nie wybaczyłby sobie, gdyby stracił ich oboje.
Chciałem jak najszybciej dostać się do Joseya. Gdybym stracił i jego, i Nayę, to nie wiem, jak mógłbym dalej żyć. Nie wiem, co bym zrobił, ale jestem pewien, że nie byłoby to nic dobrego - przyznał. Nie wierzę, że "wszystko dzieje się po coś", bo nie umiem wyobrazić sobie powodu, dla którego dziś nie ma przy nim mamy. Mogę go tylko przytulić i powiedzieć: "Wiem, życie nie jest sprawiedliwe". Złe rzeczy się zdarzają i tu nie ma powodu, musisz po prostu robić wszystko, żeby być dobrym człowiekiem.
