Trwa 53. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. Przypomnijmy, że imprezę stworzono w 1963 roku, by w obliczu zalewu mody na amerykańskiego rock'n'rolla, promować "prawdziwie polską muzykę popularną". Od tamtego czasu jednak festiwal bardzo się zmienił. O te zmiany zapytaliśmy Stanisława Soykę, który od wielu lat bierze udział w imprezie. Przyznał, że obserwuje spadek muzycznego poziomu uczestników. Jego zdaniem winę za to ponosi coraz bardziej telewizyjny format imprezy, która zamiast stawiać na kulturowe wartości, pielęgnuje głównie "showbiznesowy etos".
Nie próbowałem liczyć, ile razy byłem na festiwalu w Opolu, może dziesięć razy. Pamiętam festiwal, który nie był w takim stopniu festiwalem telewizyjnym. Organizowali go i konstruowali bardzo poważni dyrektorzy, byli gwarantem naprawdę ostrej selekcji. Był pewien porządek, był wyraźny koncert premierowy, debiutancki, kabaretowy i finał. To wszystko robili artyści. Telewizyjna jedynie transmitowała. Od pewnego momentu festiwal stał się telewizyjny, troszkę zaczęło się pruć pod względem doglądania kulturowych wartości. W grę wchodzić zaczęły interesy, etos showbiznesowy i o wiele słabsza selekcja. Dlatego rzadko się zdarza, żeby po festiwalu opolskim nagle wyłaniała się jakaś piosenka, która pozostaje na dziesięciolecia. A kiedyś tak było.