Trzy lata temu Beata Jałocha, fizjoterapeutka i trenerka, szła na zajęcia do swojej pacjentki. Spadł na nią mężczyzna chcący popełnić samobójstwo. Zginął, Beata natomiast ma przerwany rdzeń kręgowy i wciąż jest sparaliżowana. O jej tragedii było głośno w całej Polsce. Teraz musi poruszać się na wózku. W Dzień Dobry TVN opowiedziała o tym, jak teraz wygląda jej codzienność. Przyznała, że wciąż uczy się żyć na nowo. Dzięki pracy z psychologiem podniosła się po wypadku - w wymiarze duchowym. Fizycznie natomiast nie ma poprawy - nie ma czucia i kontroli od pasa w dół.
Chciałabym wrócić do mojego życia sprzed wypadku. Teraz pracuję nad tym, żeby całkowicie się usamodzielnić. Całkowite przerwanie rdzenia cały czas jest. Jestem sparaliżowana od pasa w dół. Nie mam czucia poniżej linii żeber, nie mam kontroli nad tym, co się dzieje poniżej linii pasa. To są konsekwencje. Próbowałam różnych metod, byłam poddawana komórkom macierzystym, to nie jest jeszcze ta metoda, która pozwoli wstać nam z wózka. Psycholog pracował ze mną bardzo intensywnie przez pierwszy czas po wypadku. Ostatnio zdarza mi się, że musze z kimś porozmawiać. Pracuje nad swoją kobiecością
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news