Klaudia Halejcio jest już na ostatniej prostej przed porodem. Celebrytka, która spodziewa się narodzin pierwszego dziecka, skrupulatnie informuje internautów o tym, jak przygotowuje się do nowej roli.
Na krótko przed porodem przyszła mama postanowiła naładować akumulatory i wybrała się z przyjaciółką na Mazury. Nie nacieszyła się jednak świergotem ptaków i szumem leśnych ostępów - trzy godziny po przyjeździe Halejcio poczuła nadciągające skurcze.
W mgnieniu oka Klaudia spakowała więc manatki i ruszyła pędem z powrotem do Warszawy. W stolicy przyjaciółka zawiozła ją prosto na porodówkę.
Jakby coś się działo, to przynajmniej godnie. Godnie – dziś zostanę przyjęta, make up zrobiony, najważniejsze - mówiła do kamerki w telefonie wyraźnie podenerwowana Klaudia.
Jak się potem okazało, alarm przyszłej mamy był nieco przedwczesny. Po badaniu pacjentka została poinformowana, że jej czas jeszcze nie nadszedł.
Dziwię się, że dzisiaj nie urodziłam po tym stresie, który przeżyłam - oznajmiła Klaudia, po czym zabrała się za pakowanie walizek i toreb do szpitala.
Następne godziny minęły jej na wyborze walizek, reklamowaniu laktatora i organizowaniu instagramowej sondy poruszającej jakże ważny teraz dla niej problem posiadania laktatora w szpitalu.
Udzieliły się Wam emocje?