Sprawa Iwony Wieczorek pozostaje jedną z największych niewyjaśnionych tajemnic i wciąż emocjonuje Polaków. 19-letnia gdańszczanka zniknęła bez śladu w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Już od kilku lat sprawę Wieczorek prowadzą śledczy z krakowskiego Archiwum X, uważani za specjalistów od nierozwiązanych zagadek. Mimo braku znaczących postępów w śledztwie, sprawa Iwony regularnie pojawia się w mediach, głównie dzięki teoriom internautów oraz kolejnym produkcjom, poświęconym zagadkowemu zaginięciu.
W miniony piątek media obiegła pierwsza od dawna, sensacyjna informacja odnośnie ciągnącego się latami dochodzenia. Stołeczna policja opublikowała zdjęcie z monitoringu i wystosowała apel.
Policjanci ze stołecznego Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw, którzy prowadzą tę sprawę, uzyskali informację, że związek z zaginięciem kobiety może mieć kierowca białego fiata cinquecento. Pojazd przemieszczał się 17 lipca 2010 roku o godzinie 5:07 w Gdańsku ulicą Pomorską w rejonie Parku Regana. Każda osoba, która ma informacje o wspomnianym samochodzie i jego kierowcy, proszona jest o kontakt osobisty lub telefoniczny z policjantami prowadzącymi poszukiwania na nr tel. 506582722, bądź kontakt z najbliższą jednostką Policji - czytamy na stronie Komendy Stołecznej Policji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były policjant o nowym tropie w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek
W związku z pojawieniem się nowego tropu i wystosowaniem apelu, "Fakt" zwrócił się z prośbą o komentarz do Marka Siewerta, byłego analityka Komendy Głównej Policji, który w 2011 roku pracował nad sprawą Iwony Wieczorek. Były policjant ma pewne wątpliwości, co do działań służb.
Nie wiem, co policjanci chcą przez to powiedzieć. Tych samochodów było tam dużo więcej. Nie tylko cinquecento, ale samochody różnych marek się tam poruszały. Dlatego, nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego brany jest pod uwagę akurat samochód marki Fiat Cinquecento, skoro w tym czasie w tamtych okolicach przemieszczało się kilkanaście albo kilkadziesiąt pojazdów. I to widać dokładnie na monitoringu - podkreślił.
Siewert przyznał, że policja musi mieć "jakiś powód" koncentrując się na kierowcy białego cinquecento. Przy okazji zdradził, jakie powinny być według niego kolejne kroki w śledztwie.
Po deptaku, którym szła Iwona, pojazdy cywilne nie mogły się poruszać, ale po ulicach, które prostopadle łączyły się z deptakiem, to widać wyraźnie mnóstwo samochodów. Jeżeli wytypowali sobie jakieś cinquecento, to widocznie muszą mieć jakiś powód. Iwona przy Bacówce jeszcze żyła i szła na wprost. Domniemamy, że Iwona doszła do Parku Reagana i prawdopodobnie do niego weszła. Ja, bardziej bym się skoncentrował na samochodach, które jechały ulicą Czarny Dwór, która jest równoległa do bloków, gdzie mieszkała Iwona. Tam również przemieszczało się o tej godzinie mnóstwo samochodów, bo to już była godzina prawie 5:00 rano - zaznaczył w rozmowie z "Faktem".
Zajmował się sprawą Iwony Wieczorek. Mówi, kogo należało "przycisnąć"
Były policjant powrócił także do błędów służb, które jego zdaniem popełniono lata temu. Skupił się przede wszystkim na wydarzeniach, które miały miejsce tydzień przed zaginięciem Iwony Wieczorek. Wówczas 19-latka wracała z imprezy tą samą drogą razem z przyjaciółką Katarzyną P. Po drodze gdańszczanka spotkała kolegów swojego chłopaka Patryka G. i miała zostać przez nich pobita.
Należałoby ustalić nazwiska tych kolegów. Nie może być tak, że koleżanka, która jest z nią, która praktycznie wszystkich zna, mówi, że ona nic nie pamięta. Jest to niemożliwe, bo takich rzeczy się nie zapomina. Jeżeli Katarzynę P. pyta się o te rzeczy po tygodniu czy po miesiącu, czy po roku i ona ciągle mówi, że nie pamięta, to świadczy tylko o tym, że ukrywa jakieś fakty, które są dla niej niewygodne, albo boi się je ujawnić. Z punktu widzenia psychologicznego jest to niemożliwe, żeby nie pamiętała sytuacji i nie potrafiła podać rysopisów, pseudonimów ani imion tych osób. Policjanci powinni podczas przesłuchania ją "przycisnąć". Nie może być tak, że mówią: "nie pamięta pani? Aha, no dobrze". I odpuszcza się przesłuchanie - skwitował Marek Siewert.