W grudniu nieoczekiwanie znów głośno zrobiło się o sprawie zaginionej w 2010 roku Iwonie Wieczorek. Gdańszczanka wracała w nocy z 16 na 17 lipca z imprezy w Sopocie do swojego mieszkania w Gdańsku, jednak nigdy do niego nie dotarła. Do dziś nie wiadomo, co stało się z dziewczyną, a sprawą od lat zajmuje się policja.
W 2019 roku sprawę przejęli śledczy z Archiwum X i zdaje się, że niedługo możemy w końcu poznać prawdę o tajemniczym zaginięciu kobiety. 14 grudnia policja zatrzymała Pawła P., znajomego, z którym imprezowała Iwona Wieczorek feralnej nocy, oraz jego partnerkę Joannę S. Mężczyźnie postawiono zarzuty związane z utrudnianiem śledztwa.
Teraz na jaw zaczęły jednak wychodzić nowe fakty w sprawie. Okazuje się, że Paweł P. miał wtargnąć do domu Iwony... Ale to nie wszystko.
Zobacz: Nowe informacje w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek: "Paweł miał bez pozwolenia WEJŚĆ DO JEJ DOMU..."
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Fakt" dotarł do szczegółowych informacji o zarzutach Pawła P. Co ciekawe, zarzut związany z mataczeniem w śledztwie zawiera aż trzy podpunkty, w których opisane jest, czego miał się dopuścić mężczyzna. Znajomy Iwony miał wejść do mieszkania zaginionej, aby przejrzeć dokładnie jej komputer, zapoznać się ze znajdującymi się tam danymi, a na końcu usunąć niektóre pliki. Jakby tego było mało, Paweł P. miał również podszywać się pod matkę Wieczorek i dawać do zrozumienia, że Iwona przebywa w domu publicznym za granicą. Mężczyzna wysyłał również wiadomości na zapomnianym dziś gadu-gadu.
Według tabloidu drugi podpunkt związany jest z działaniami Pawła P., które miały na celu wyłączenie ze śledztwa policjantów z Sopotu. Mężczyzna miał sugerować, że jeden z funkcjonariuszy chwalił się, że dzięki pracy przy śledztwie, będzie mógł sobie pozwolić na wyremontowanie samochodu.
Jak donosi "Fakt", trzecim podpunkcie pojawiła się również wzmianka o tym, że wspominany Paweł miał dopuszczać się rozsyłania po mediach nieprawdziwych informacji, jakoby "podczas przeszukania jego domu 2022 roku użyto psa do wykrywania zwłok i uszkodzono mienie i grożono pobiciem".
Mecenas Pawła P., Krzysztof Woliński, zdążył już skomentować te rewelacje, wyznając, że jego klient nie przyznaje się do żadnego z wymienionych punktów.
Myślicie, że wkrótce sprawa sprzed 12 lat zostanie rozwiązana?