W środę w warszawskim Teatrze IMKA odbyła się gala rozdania Węży 2022, czyli "polskich Złotych Malin". Antynagrody wręczane są przez Popkulturową Akademię Wszystkiego.
Tegoroczne rozdanie statuetek zostało urozmaicone występami polskich stand-uperów. Jak to niejednokrotnie bywa w przypadku komików, swoimi drwiącymi żartami starali się oni wywołać wśród widzów salwy śmiechu, w rezultacie osiągając odwrotny efekt, czyli ciarki żenady. Największe osłupienie wywołał jednak niejaki Mateusz Szelest, gdy pokusił się o wyjątkowo obrzydliwy "dowcip" wobec Doroty Wellman.
Jeżeli zamiarem Szelesta było wywołanie kontrowersji i rozpętanie w sieci burzy, jego cel został osiągnięty. Na stand-upera momentalnie spadła fala krytyki, a oburzeni internauci nie zostawili na nim suchej nitki. Dzień po swoim niesławnym popisie artysta zamieścił w mediach społecznościowych długi wpis, skierowany do wszystkich osób, które poczuły się urażone jego słowami.
Przepraszam - zaczął. Przepraszam wszystkich za moje słowa, które wypowiedziałem na wczorajszej gali Węży. Absolutnie nie ma żadnego usprawiedliwienia na to, co padło z moich ust. Nie chcę na nic ani na nikogo zrzucić winy za wczorajsze wydarzenia.
Skruszony Szelest nie miał żadnego logicznego wytłumaczenia dla swojego zachowania. Przyznał, że wypowiedzianego przez niego na gali słowa nigdy nie powinny mieć miejsca.
Obrazoburczych słów, które padły z moich ust, nigdy nie powinienem nazwać żartem - stwierdził. Nikt, nigdy nie powinien się posunąć do takiego przekroczenia granicy, którego osobiście dokonałem wczorajszego wieczoru. Odkąd zdecydowałem się po raz pierwszy wyjść na scenę, zawsze przyświecała mi chęć rozbawienia publiczności.
Mateusz zapewnił, że nigdy w przeszłości jego żarty nie zabrnęły tak daleko. Komik przeprosił nie tylko dziennikarkę, ale też jej rodzinę i przyjaciół.
Czasami szło lepiej, czasami gorzej, ale do tej pory nigdy nie posunąłem się do tak drastycznej formy wyrazu, jaką było uderzenie w Panią Dorotę Wellman - zapewnił. Co więcej, wplatając tam jej imię i nazwisko, wmieszałem w to też jej bliskich i przyjaciół. To nigdy nie powinno mieć miejsca. W tym momencie jedynym uczuciem, jakie czuję, jest wstyd. I dobrze, że czuję wstyd. Wstyd uczy człowieka pokory, która na pewno mi się przyda.
Przede wszystkim w byciu lepszym człowiekiem i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie osiągnę tego, co Pani Dorota Wellman, której należy się bezwzględny szacunek za jej działalność, którą prowadzi - ciągnął. Codziennie motywuje setki, a może nawet i tysiące osób do działania, do ciężkiej pracy. Chciałbym również w tym miejscu pogratulować Pani Dorocie Wellman fanów, którzy stanęli w jej obronie.
Na koniec stand-uper przyznał, że chciałby jak najszybciej zapomnieć o środowej gali.
"Żart", który wczoraj padł z moich ust, jest jedynie znakiem, że jedynym knurem byłem wczoraj ja. Nie ukrywam tego, po raz kolejny mogę jedynie powiedzieć, przepraszam. Oczywiście nie liczę na to, że rozgrzeszenie przyjdzie w ciągu chwili. Nigdy tak nie jest. Chciałbym wymazać poprzedni wieczór z pamięci, ale pozostanie on ze mną na długo. Nauczy mnie on przede wszystkim ponoszenia odpowiedzialności za to, co się mówi w sferze publicznej – zakończył Mateusz Szelest.
Myślicie, że Szelest ma jeszcze szansę na karierę w stand-upie?