Ósma edycja "Rolnik szuka żony" co prawda wciąż trwa, ale z tygodnia na tydzień niewiadomych jest coraz mniej. Wiemy już, że Krzysztof pragnie poślubić robotną Bogusię, a Kamil zadurzył się w Asi, która najwyraźniej odwzajemnia jego uczucia. Pod znakiem zapytania stoją na razie losy Elżbiety i Kamili, jednak to nie one są głównymi bohaterkami ostatnich publikacji w mediach.
Niekwestionowanym "ulubieńcem" widzów "Rolnik szuka żony" został ostatnimi czasy 26-letni Stanisław, który zasłynął w programie pałacem rodziców, rozbieganym wzrokiem oraz wydawaniem dziewczynom kiełbasy "na wynos" podczas spotkania z rodziną, bez rodziny. Gdy więc okazało się, że odesłał do domu wszystkie trzy kandydatki, w sieci znów się zagotowało.
Przypomnijmy: "Rolnik szuka żony". Stało się niemożliwe. Stanisław (NIE) DOKONAŁ WYBORU: "Proponuję, żebyśmy ZOSTALI PRZYJACIÓŁMI"
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że w programie Stanisław nie został pokazany z najlepszej strony. On sam natomiast od tygodni odpiera zarzuty fanów show i twierdzi, że to wina montażu, a dziewczyny wcale nie były wynudzone po wizycie w jego gospodarstwie. Choć krytyka wyraźnie go uwiera i stara się obracać medialne publikacje w żart, to widać, że sam nie ma sobie nic do zarzucenia.
W niedzielnym odcinku losy Staszka oficjalnie się zakończyły i zobaczymy go dopiero w finale programu, gdzie ponownie stanie oko w oko (a i to wątpliwe) z odesłanymi do domu kandydatkami. W związku z tym, że jego wątek dobiegł końca, rolnik ponownie postanowił zapewnić wszystkich, że wcale nie jest nudziarzem, a w rzeczywistości ma w sobie więcej życia, niż ukazano to na szklanym ekranie.
Na profilu Staszka na Instagramie pojawiło się jego zdjęcie z kandydatkami, które stało się pretekstem do kolejnego wywodu na temat czasu spędzonego w programie. Rolnik ponownie zapewnił, że podjął dobrą decyzję i celowo nie robił dziewczynom nadziei. Oprócz tego uznał za stosowne wspomnieć, że u jego boku "wcale nie było nudno i sztywno". Obawiamy się jednak, że akurat nie jemu to oceniać...
Wbrew pozorom, wcale nie było nudno i sztywno. Jeśli nie wierzycie, to zapytajcie dziewczyn. Lepszej trójki nie mogłem wybrać i jestem tego pewien. Myślę, że mieliśmy okazję wystarczająco dobrze się poznać, aby wiedzieć, czy iść dalej, czy odpuścić. Brakło tego co w relacji najważniejsze, czyli czegoś z serca. Dorabianie ideologii i szukanie dziury w całym jest tu zbędne. Chociaż niektórych i tak to nie przekona... - ubolewa.
Następnie uczestnik "Rolnika" odwołał się do inteligencji widzów, którzy najwyraźniej uwierzyli w to, że jego "rozbiegany wzrok" faktycznie mógł być efektem montażu. Zapowiada też, że to nie koniec, bo chce najwyraźniej szukać sprawiedliwości na własną rękę...
Cieszę się, że jest grupa inteligentnych widzów, którzy dostrzegają w tym wszystkim coś więcej. Czasem najlepszym wyborem jest brak wyboru. To tak w wielkim skrócie, bo więcej opowiem w swoim czasie. Historia pisze się dalej - skwitował.
Na tym nie koniec, bo na Instastories udostępnił pytanie do obserwujących, czy wolą, aby spisał czy nagrał swoje "przemyślenia" po programie. Sądząc po zdjęciu Halinki Kiepskiej czytającej "Teleduperele", Stanisław może chcieć niebawem przedstawić światu swoją wersję wydarzeń.
Nieśmiało proponujemy książkę - jeżeli Barbara Kurdej-Szatan mogła spisać "historię życia", to i Staszek z "Rolnika" da radę. Papier w końcu przyjmie wszystko, a i w kamerę patrzeć nie trzeba...
Czy kryzys w związku Deynn i Majewskiego to tylko medialna ustawka?