Stifler to jedna z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd "Warsaw Shore". Celebryta chętnie rozprawia w mediach o swoim życiu prywatnym, podbojach seksualnych i... przyrodzeniu, któremu zadedykował nawet swoją nazwę na Instagramie: "Stifler16cm". Zduńczyk kilkukrotnie dawał też popis w imprezowym show, w którym to bez skrępowania paradował nago, prezentując wówczas swój flagowy "taniec nietoperza".
ZOBACZ: Tak się zmienili uczestnicy "Warsaw Shore": Eliza Trybała, "Mała" Ania, Ewel0na... (ZDJĘCIA)
Teraz Zduńczyk spełnił swoje kolejne marzenie i wystąpił w "Fort Boyard". Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że popularność i sława to sprawy kluczowe dla Stiflera. Okazuje się jednak, że w Polsce ma pewien problem z angażami do popularnych reality show, bo przeszkadza mu w tym... duża rozpoznawalność. Grozi, że szczęścia poszuka więc za granicą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W zeszłym roku zgłosiłem się na przykład do "Love Island" i dostałem informację, że nie, że nie chcą już kogoś, kto gdzieś był. Wtedy zrozumiałem, że jestem za sławny na to i blokuje mnie język angielski, więc zacząłem się go uczyć - zdradził w rozmowie z Pudelkiem. Jest mi pisana kariera TOP - dodał skromnie.
ZOBACZ: Stifler prezentuje efekty PRZESZCZEPU WŁOSÓW. Internauci oceniają: "Coś ty sobie ZROBIŁ?" (FOTO)
Damian jest również niezwykle uduchowioną postacią. Zduńczyk przyznał, że korzysta z usług numerolożki i innych duchowych specjalistów. Dzięki rozmaitym sesjom udało mu się nawet dowiedzieć, kim był w poprzednich wcieleniach.
Wiem, kim byłem w poprzednich wcieleniach. Byłem delfinem, a potem miałem dwa ludzkie i byłem cesarzem Rzymskim Hadrianem i ostatnio byłem szpiegiem niemieckim w pierwszej wojnie światowej - mówił w rozmowie z Michałem Dziedzicem.
Nie wiadomo jednak, kim będzie w następnym wcieleniu, bo to okaże się dopiero po śmierci Damiana...
Macie jakieś typy?