Krzysztof Janczak debiutował na początku lat 70. jako poeta w dwutygodniku "Kamena". Choć w kolejnych latach rozwijał swoje zdolności artystyczne na różnych płaszczyznach, to największą popularność przyniosła mu jednak rola "Pana Yapy" w programie "5-10-15", gdzie bawił dzieci i młodzież. Wówczas artysta zyskał ogromną sympatię wśród widzów, szczególnie tych najmłodszych. Postać, którą wykreował była wręcz kultowa.
Dzieci zawsze mi wierzyły, bo ja się do nich nie umizgiwałem. Nie mówiłem "klaszczemy rączkami, klap, klap, klap!". Mówiłem do nich po prostu: "słuchajcie ludzie" - wyznał jakiś czas temu Janczak na łamach Gazety Olsztyńskiej.
Występy "Pana Yapy" jako rapera zapisały się w historii programu. Jego utwory cieszyły się dużą popularnością. Sam Janczak po latach śmiał się, że jest nazywany protoplastą rapu. Ma do tego ogromny dystans, choć nie ukrywa, że faktycznie świetnie się przy tym bawił.
Był idolem dzieci i młodzieży. Został zaszufladkowany
Niestety popularność, którą Janczak zyskał za sprawą postaci wykreowanej na potrzeby programu dla dzieci i młodzieży, miała także swoje ciemne strony. Artysta miał ogromne problemy, by rozwijać się zawodowo, ponieważ był utożsamiany z Panem Yapą. Przez to nie otrzymywał zaproszeń do nieco poważniejszych programów. Niemniej jest wdzięczny za przygodę, którą przeżył na planie "5-10-15".
Pan Yapa otworzył i zamknął mi świat. Kochałem go, ale ta rola zaszufladkowała mnie, ustawiła mnie w pewnej pozycji, w której w ogóle nie zamierzałem trwać - tłumaczył dla serwisu gazeta.pl
ZOBACZ TAKŻE: Tak wyglądała Barbara Nowacka w młodości. W wieku 19 lat wzięła udział w programie "5-10-15" (FOTO)
Zacząłem się kojarzyć z artystą dla dzieci i coraz mniej miałem zaproszeń do poważnych filmów dla dorosłych. Nie żałuję, broń Boże nie, bo to była dla mnie fantastyczna przygoda - wyznał dla Polskiego Radia.
Stworzył "Pana Yapę". Musiał odpocząć od show-biznesu
Z czasem Janczak zaczął usuwać się w cień show-biznesu. Po kilku latach próbował swoich sił w internecie. Wówczas z Mariuszem Czajką otworzył kanał kabaretowy na Youtube, jednak nie okazał się on sukcesem. Do tego, pomiędzy twórcami pojawił się konflikt, który swój finał znalazł na sali sądowej. Artysta nie tylko bardzo przeżył całą sytuację, ale również obkupił ją problemami zdrowotnymi.
Doszedłem do takiego stanu, że chciałem się zwinąć w supeł, schować przed światem. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. To był dla mnie bardzo ciężki czas. Okupiłem to depresją - wyznał dla Faktu.
Obecnie aktor wciąż pracuje zawodowo i gra m.in. epizodyczne role w serialach. Jakiś czas temu można go było także zobaczyć w krótkometrażowym filmie "Na przystanku" w reżyserii Grzegorza Barańskiego. Na co dzień Janczak mieszka na wsi położonej tuż pod Warszawą. Tam oddaje się np. pisarstwu. W jednym z wywiadów przyznał, że pisze scenariusze, a także pracuje nad książką pod pseudonimem, aby tylko nie dać się znów zaszufladkować.
Tutaj mam spokój, ciszę. Jeśli chcę, to w ciągu godziny jestem w mieście. Wieś do mój azyl, ucieczka od świata, ale też i przyczółek, który pozwala mi szybko wrócić do tego świata - wyznał Gazecie Olsztyńskiej.