Jarosław Kret bez wątpienia należy do grona tych osób publicznych w Polsce, które przekonały się o sile kryzysu wizerunkowego na własnej skórze. Wielu wciąż pamięta jego głośne rozstanie z Beatą Tadlą, która o tym, że nie są już razem, dowiedziała się z mediów. Wtedy zresztą oboje byli uczestnikami "Tańca z gwiazdami", który wygrała jego eks. On z kolei, po publicznym upokorzeniu, szybko wrócił do domu z niczym.
Od tego czasu Jarosław Kret, najwyraźniej nauczony doświadczeniem, postanowił skupić się na pracy i po prostu zrezygnował z celebryctwa na rzecz kariery zawodowej. Wciąż zdarzały mu się wpadki, jednak nie miały one już takiego wymiaru, jak słynna afera z porzuceniem Beaty Tadli. Można więc uznać, że szło mu nieźle, ale teraz najwyraźniej zatęsknił za medialnym zainteresowaniem i to niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Zobacz też: Jarosław Kret WYTOCZYŁ PROCES Beacie Tadli? Spierają się podobno o mieszkanie za prawie MILION ZŁOTYCH...
W piątek Jarosław Kret pojawił się na Międzynarodowym Szczycie Pogodowym w Innsbrucku, gdzie zjechało 30 prezenterów pogody z różnych krajów świata. Rozmawiali tam nie tylko o pracy w zawodzie, lecz głównie o zmianach klimatycznych i trosce o środowisko. Jego udział w wydarzeniu zapewne przeszedłby bez większego echa, gdyby nie to, że Jarkowi zebrało się na żarty i to w dość żenujący sposób.
Relację z wydarzenia prowadziła dziennikarka ITV Laura Tobin, która podczas wejścia na żywo usiłowała zaprezentować pogodę i wyjaśnić widzom, czym właściwie się zajmują podczas "szczytu pogodynek i pogodynków". Niestety tu właśnie wkroczył Kret, który wszedł w kadr podczas jej relacji, trzymając kawałek tortu na talerzu. Najpierw zaczął mówić, że ma dla niej prezent, a potem - cały czas wchodząc dziennikarce w słowo - opowiadał o austriackim cieście.
Przynoszę ci tradycyjny austriacki deser, który nazywa się Tort Sachera - obwieścił, robiąc "groźną" minę podczas typowo germańskiej wymowy.
Na tym nie koniec, bo po przedstawieniu widzom tortu (i siebie) zaczął... śpiewać. Choć Tobin usiłowała obrócić sytuację w żart, to sama była nieco zażenowana całą sytuacją i w końcu spróbowała wypchnąć Kreta poza kadr. Gdy w końcu jej się udało pozbyć nieproszonego gościa, zaapelowała do niego jeszcze przed kamerą, aby "nie śpiewał". Po wszystkim, już bez Kreta z ciastem w kadrze, udało jej się dokończyć wejście na żywo bez komplikacji.
"Popis" Kreta w brytyjskiej telewizji okazał się dla niego skutecznym "debiutem" w tamtejszych mediach. O sprawie napisał nawet Daily Mail, jednak nie wymienił Jarka z imienia i nazwiska, tytułując go po prostu "niesfornym pogodynkiem". Na obronę prezentera trzeba jednak napisać, że nie zrobił wstydu Polsce, lecz Austrii, bo pomylono jego narodowość. Wynikało to zapewne z tego, że nie został przedstawiony, a szczyt odbywał się właśnie w tym kraju i Kret miał ze sobą austriackie ciasto.
Twitterowicze z kolei są dość podzieleni. Jedni uznali, że wyszło zabawnie, inni z kolei piszą po prostu, że Kret, jak na osobę z rzekomym obyciem przed kamerą, nie wykazał się specjalnym wyczuciem. Część internautów wskazuje też na samo zachowanie Jarka i sugerują, że wyglądał na "zmęczonego" i musiał się dobrze bawić w Innsbrucku.
Warto jednak wspomnieć, że Kret nie jest pierwszym polskim celebrytą, o którym wzmianka pojawiła się w światowych mediach. W przeszłości wywoływano do tablicy także innych i to czasem w dużo gorszym kontekście. Pozostaje więc tylko pogratulować towarzystwa...
Sukces Kasi Dziurskiej! Pisze o niej "Daily Mail", bo na ślub koleżanki założyła "WULGARNĄ" sukienkę