Sylwester Wardęga opublikował materiał, w którym przedstawił niepokojące tezy dotyczące rzekomych kontaktów Stuu Burtona z nieletnimi dziewczynami. Zdaniem twórcy, w "Pandora Gate" byli także zamieszani inni influencerzy. Sprawę skomentowali już nawet politycy, w tym Mateusz Morawiecki oraz Donald Tusk. Komunikat wydała także Polska Policja.
Wardęga tworzył swój materiał przez kilka tygodni, w efekcie czego udało mu się dotrzeć do domniemanych ofiar oraz uzyskać zapisy rozmów. Okazuje się jednak, że Sylwester podczas swojej pracy był zastraszany. O całym zajściu youtuber opowiedział podczas ostatniej transmisji na żywo.
Sylwester Wardęga wyznał, że był zastraszany przed opublikowaniem filmu
Głęboko wierzę, że tej osobie się bardzo odkleiło pod wpływem emocji. Może nie tyle, że nie wziąłem tego na poważnie, bo wykonałem pewne ruchy, aby zadbać o swoje bezpieczeństwo. Wierzę jednak, że ta osoba powiedziała pewne słowa, bo nie wytrzymała ciśnienia. Póki co nie będę tego tematu ciągnął, bo nic mi się nie stało, nic się też nie stało Konopowi. Po drugiej stronie była ogromna panika. Dalej zresztą jest - powiedział Wardęga.
Sylwester twierdzi, że ktoś chciał wyznaczyć dużą sumę pieniędzy w zamian za zemszczenie się na jego osobie. Autor filmu nie jest do końca przekonany, czy rzeczywiście miałoby się to wydarzyć. Jego zdaniem niedoszły sprawca po prostu spanikował. Wardęga nie wyjawił, o kogo dokładnie chodziło.
Mniej więcej coś takiego było mi grożone. Ale szkoda gadać. Mam nadzieję, że ta osoba była spanikowana i się odkleiło. [...] O, co ja tam będę miał do stracenia. Tyle mam pieniędzy. Padła nawet pewna suma, w którą nawet k***a nie wierzę i że będzie można to wszystko przeznaczyć na zemstę. Takie słowa padły. Nie chcę mówić, kto to - dodał.