Na początku maja Sylwia Lipka podzieliła się bolesnymi wspomnieniami z czasów udziału w "Tańcu z gwiazdami". To wtedy influencerka poinformowała o przypadku bodyshamingu, którego stała się ofiarą. Po wielu komentarzach dociekliwych internautów przyznała w rozmowie z nami, że mowa o Janie Klimencie.
Jedna z uczestniczek mówi: "Jejku ja to bym mogła przybrać troszkę na wadze, bo jestem taka chudziutka jak wieszak". I absolutnie mnie to nie dotyczyło, ale jeden z tancerzy się odezwał i powiedział: "Ty, to Sylwia ci odda, ona jest taka gruba, że jeszcze jej zostanie". Muszę wam powiedzieć, że wtedy wpadłam w histerię najzwyczajniej w świecie. Nie wiedziałam, co mam zrobić, zaczęłam płakać, krzyczeć i mówić mu, że nigdy ma nie komentować mojego wyglądu - wyznała.
Od czasu wspomnianego wyznania za Sylwią Lipką stanęło wielu internautów, którzy nie kryli rozczarowania zachowaniem tancerza. To zresztą nie pierwszy jego skandal, bo kilka miesięcy temu poczęstował "miłym" komentarzem także zwycięską parę programu, Piotra Mroza i Hannę Żudziewicz. W grudniu zeszłego roku aktor wspominał zresztą, że nadal nie doczekał się nawet osobistych przeprosin.
W sprawie Sylwii tancerz nie zdecydował się ostatecznie zabrać głosu, najwyraźniej nie czując się zobowiązanym do żadnych wyjaśnień. Lipka natomiast nie ukrywa, że zmagania z anoreksją w pewnym momencie zachwiały jej życiem, a słowa Klimenta były - delikatnie mówiąc - nie na miejscu. Teraz influencerka gościła w "Dzień Dobry TVN" i zdradziła między innymi, jaka była historia jej choroby.
Krążyłam pomiędzy moim rodzinnym miastem Knurowem, moim teatrem w Zabrzu i moją pracą w Warszawie. Rzadko kiedy bywałam w domu i moi rodzice nie mieli kontroli nad tym, co jem i czy w ogóle jem. Wtedy to się zaczęło. Wpadłam w taki ciąg objadania się kompulsywnego. Szczególnie fast foodami. No i pewnego dnia, kiedy popatrzyłam w lustro, powiedziałam: przegięłam. No i tak się stało, że schudłam 35 kilogramów w cztery miesiące - wspomina.
Jak przyznała, wtedy jeszcze nie czuła, że może to być problem. Każdy stracony kilogram uważała bowiem za powód do dumy, co uśpiło jej czujność.
Mnie się nigdy nie zapaliła czerwona lampka. Prawda jest taka, że byłam świetnym kłamcą. Kiedy mdlałam z wycieńczenia, to mówiłam, że nie mogę złapać oddechu, bo mam astmę. Kiedy miałam wielkie siniaki na nogach, to mówiłam, że jestem wegetarianką i po prostu brakuje mi żelaza. Kiedy widziałam kolejne numerki, które spadały na wadze i w moich rozmiarach, byłam najszczęśliwsza na świecie. Ta choroba sprawiła, że zapętliłam się w jeszcze innych chorobach psychicznych. Dała mi to, że rzeczywiście finalnie poszłam po pomoc, ale zabrała mi bardzo wiele. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć co... Ale chęci do życia chociażby - mówiła wyraźnie podłamana.
Lipka długo nie chciała prosić o pomoc, jednak w końcu się przełamała, w czym pomogli jej przyjaciele. Pokazali jej po prostu, jak może wyglądać, jeśli nie weźmie spraw w swoje ręce i pozwoli chorobie wygrać.
Pewnego dnia zaczęłam wymiotować krwią, zawieźli mnie do szpitala, z którego uciekłam. Nie chciałam tej pomocy. (...) To były zdjęcia, na których wyglądałam po prostu jak kościotrup. Zaczęłam się wtedy przerażać i stwierdziłam, że okej może zacznę w końcu przyznawać, że to jest błąd - przyznała.
Przypominamy, bo warto - nigdy nie wiemy, przez co właśnie przechodzi druga osoba. Myślicie, że Kliment obejrzał jej wywiad?
Gdzie szukać pomocy?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.