Sylwia Madeńska i Mikołaj Jędruszczak w poszukiwaniu drugiej połówki wybrali się na "wyspę miłości". Zwyciężyli polsatowskie reality show, zgarniając przy okazji angaż w kolejnej edycji Tańca z Gwiazdami. Sylwia oczywiście pokazała się na parkiecie w roli tancerki, a Mikołaj był w tym duecie "gwiazdą". Niestety, w międzyczasie ich pląsy zostały przerwane przez pandemię koronawirusa, a potem, kiedy w końcu mogli powrócić na salę taneczną, okazało się, że nie są już razem.
"Wielka" miłość nie przetrwała więc próby czasu, a "Sysia i Miki" odpadli niemal od razu po tym, jak Jędruszczak poinformował świat o ich rozstaniu. Mimo wszystko, jak teraz wspomina na łamach Super Expressu Sylwia, w ich burzliwym związku były jednak momenty, w których "siła namiętności była zbyt duża". A działo się tak często na przykład na sali tanecznej...
Nasze historie na sali treningowej były bardzo różne. Zdarzało się, że siła namiętności była tak duża, że kończyliśmy wcześniej próby, żeby jak najszybciej znaleźć się w sypialni - wyznała Madeńska.
Przy okazji wyjątkowo szczera i dojrzała Sylwia postanowiła też na łamach tabloidu życzyć Mikołajowi "jak najlepiej":
Zawsze będę się dobrze wypowiadała o Mikołaju, bo jest naprawdę fajnym facetem, to że się nie dogadaliśmy, nie znaczy, że nie mamy dobrych relacji. Życzę mu jak najlepiej.
Oby też oczerniający w wywiadach swoją "eks" Mikołaj pokusił się w końcu o podobną refleksję.