Tymoteusz Szydło pod koniec maja 2017 roku oficjalnie przyjął święcenia kapłańskie. Najstarszy syn Beaty i Edwarda Szydło wziął udział w uroczystości wraz z dwunastoma diakonami w katedrze świętego Mikołaja w Bielsku-Białej, a w tym wyjątkowym dniu towarzyszyła mu najbliższa rodzina. Była premier zdawała się tym faktem wyjątkowo podekscytowana.
Zobacz: Szydło zachwyca się synem: "Z tego małego Tymka nagle stał się dorosłym księdzem Tymoteuszem"
Choć z początku wszystko układało się po ich myśli, to niestety w ostatnich dniach sierpnia okazało się, że syn byłej premier nie pojawił się w nowej parafii i poprosił o bezterminowy urlop. Jego nagłe zniknięcie poruszyło lawinę plotek, które dotyczyły między innymi jego sytuacji osobistej. W kuluarach mówiło się nawet, że syn Beaty Szydło miał wkrótce zostać ojcem, jednak on i jego prawnik stanowczo temu zaprzeczyli.
Wygląda na to, że ks. Tymoteusz Szydło ostatecznie nie poradził sobie z ogromnym zainteresowaniem mediów i sytuacja znacznie go przerosła. Teraz syn Beaty Szydło wydał oświadczenie, które przekazał Katolickiej Agencji Informacyjnej. Poinformował w nim opinię publiczną, że zamierza wystąpić ze stanu duchownego. Motywuje to tym, że jego reputacja w ostatnich miesiącach mocno ucierpiała, a on sam nie dał rady pokonać kryzysu wiary.
Z bólem przyznaję, że z czasem zacząłem tracić sens mojej posługi i coraz częściej nachodziły mnie myśli o odejściu ze stanu duchownego. Po głębszym namyśle postanowiłem jednak dać sobie jeszcze jedną szansę i poprosiłem o kilka miesięcy urlopu, by poukładać swoje życie duchowe. (...) Obecnie moja reputacja jako księdza jest zdruzgotana przez plotki i domysły. Z bólem stwierdzam też, że nie udało mi się pokonać kryzysu wiary i powołania. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak złożyć w kurii diecezji bielsko-żywieckiej prośbę skierowaną do Ojca Świętego o przeniesienie mnie do stanu świeckiego, by uregulować moją pozycję kanoniczną i nie pozostawać w konflikcie sumienia - czytamy w oświadczeniu ks. Tymoteusza Szydło cytowanym przez Onet.
Jednocześnie syn Beaty Szydło przyznaje, że w trakcie głośnego urlopu miał nadzieję poukładać myśli, jednak skutecznie przeszkodziły mu w tym doniesienia medialne. Twierdzi też, że nigdy nie zabiegał o rozpoznawalność.
Wydawało mi się, że najlepszym wyjściem będzie odsunięcie się od posługi i przemyślenie wszystkiego w spokoju. Niestety ten czas przyniósł jeszcze więcej zamętu. Plotki na mój temat, podsycane przez media goniące za sensacją, właściwie uniemożliwiły mi refleksję. Co bardzo dla mnie bolesne, zainteresowanie tematem podsycały również osoby blisko związane z Kościołem, poprzez wielokrotne wracanie do domysłów na mój temat. Mam świadomość, że rozpoznawalność, której nigdy nie chciałem, jest związana z funkcjami, które pełni moja Mama.
Na koniec opublikowanych wyjaśnień ks. Tymoteusz Szydło podkreślił, że jest to jego ostateczny komentarz w tej sprawie.
Jednocześnie oświadczam, że to moja ostatnia wypowiedź w tej sprawie. Nie zamierzam więcej zabierać głosu i bardzo proszę o uszanowanie tej decyzji - zakończył.
Spodziewaliście się takiej decyzji?