Mama Ginekolog zasłynęła jako czołowa lekarka-celebrytka w Polsce i może pochwalić się sporą rzeszą fanów w mediach społecznościowych. Jej rozpoznawalność zaczęła gwałtownie rosnąć na początku zeszłego roku, kiedy to 41-latka znalazła się centrum uwagi z powodu głośnej "afery kolejkowej". Nicole Sochacka-Wójcicka, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko influencerki, przyznała w sieci, że przyjmuje swoich bliskich i przyjaciół poza kolejką na wizyty lekarskie. Swoim wyznaniem wspędziła się w niemałe kłopoty, a jej pseudonim przez kilka miesięcy zdobił setki nagłówków. Afera odeszła w zapomnienie, a Mama Ginekolog obecnie skupia się na relacjonowaniu codzienności w sieci.
ZOBACZ: Mama Ginekolog otworzyła się przed fanami: "Urodziłam martwego synka, miałam jeszcze dwa poronienia"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Syn Mamy Ginekolog trafił na SOR w Meksyku
Uciekając przed jesienną aurą, która ogarnęła Polskę, Mama Ginekolog wybrała się z rodziną do Meksyku. Ich podróż nie była jednak usłana różami. Problemy rozpoczęły się, gdy syn lekarki uległ upadkowi podczas jazdy na rowerze. Początkowo sytuacja wydawała się opanowana, ponieważ 6-letni chłopiec miał na sobie kask i nie zgłaszał żadnych dolegliwości. Jednakże, wieczorem stan zdrowia dziecka zaczął budzić niepokój. Chłopiec skarżył się na ból szyi i dostał wysokiej gorączki, co skłoniło Nicole i jej partnera do szybkiej reakcji. Nie zwlekali ani chwili i udali się z synem do szpitala.
Przyjechaliśmy do szpitala. Okazało się, że zapalenie opon raczej wykluczyli, wstępnie, ale powiedzieli, że może ma jakiś uraz czaszki przez to, że wywrócił się na tym rowerze. On był taki dosłownie przelewający się przez ręce. To było po prostu okropne doświadczenie - wyznała na Instagramie.
Syn Mamy Ginekolog przeszedł szereg badań. Ostatecznie, specjaliści wskazali, że 6-letni Gilbert zmaga się z zapalaniem węzłów chłonnych. Jak się okazało, wizyta w meksykańskim szpitalu słono kosztowała celebrytkę.
My mieliśmy wykupione oczywiście ubezpieczenie. Zawsze mamy ubezpieczenie na wyjazdy zagraniczne. Natomiast, jak tutaj przyjechaliśmy do szpitala, okazało się, że za wszystko trzeba zapłacić z góry. W sensie potem możemy się rozliczać z ubezpieczycielem, ale za wszystko trzeba zapłacić z góry. Nie robiłam z tego problemu, miałam taką możliwość, żeby za wszystko zapłacić, ale koniec końców ta cała wizyta kosztowała 6 tys. dol. Myślę, że to jest taka nauczka duża, że nawet jak się ma ubezpieczenie, to problemem jest, że trzeba mieć pieniądze na koncie, żeby móc za to wszystko zapłacić - tłumaczyła.
Czuję ogromne szczęście w tym nieszczęściu, że mogłam sobie na to pozwolić, ale tak sobie długo myślałam o tym, że mogłaby być zupełnie inna sytuacja. Bo myślę, że niewiele osób ma tak po prostu 30 tys. zł na koncie, żeby zapłacić za wizytę i badania dziecka na SOR za granicą - zauważyła Mama Ginekolog.
ZOBACZ TEŻ: Mama Ginekolog tłumaczy się z BIAŁEJ SUKIENKI na ślubie znajomych: "Niczym się nie wyróżniałam..."